Jestem świeżo po lekturze komiksu „Super Naukoledzy: 2099” i jestem zachwycony, kupiony i bardzo zadowolony z lektury. Albowiem jest to świetne, w dobrym sensie odmóżdżające i relaksujące czytadło!

Wydawnictwo 23 ma dar do znajdywania komiksowych perełek, które nie zauważyli inni krajowi wydawcy. Stawiając na polskich autorów, ten edytor rodem z Krakowa, uzupełnił pewną lukę w rodzimym komiksie i daje szanse dobrym tytułom i polskim autorom. Ba, popieram całym sercem takie rozwijanie naszego (rozbudowanego) rynku komiksowego!

Pozwalając sobie na prywatę. Uważam, że do tej pory nie było słabych tytułów w „Wydawnictwie 23”, a to świadczy o tym, że pracują tam pasjonaci, którzy kochają komiksy i czują ten rynek. Koniec dygresji.

Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku, mamy do czynienia z rzeczą bardzo oryginalną, a zarazem będącą w komiksie owocem współpracy dwóch wybitnych i równie artystycznie oryginalnych postaci: scenarzysty Bretta Jubinville i ilustratora Marcina Surmy.

Jednakże wszystko rozpoczęło się bardzo dawno temu (w odległej galaktyce) i nie od razu od komiksu.

Ponad dziesięć lat temu Brett Jubinville zakończył swoją współprace przy produkcji „Ulicy Sezamkowej” i postanowił pójść swoim artystycznym torem. Kilka lat później w Toronto założył własne studio animacji, pod nazwą Timman Creative Studios i stworzył markę Super Science Friends. Pomógł mu tym kapitał zebrany od ludzi w portalu Kickstarter, w tym - na serial animowany Super Science Friends. Obejrzeć go można (za darmo) z polskimi napisami na kanale YouTube. W tym fakcie tkwi podstawa dla odbioru komiksu. W sensie? W sensie, aby dobrze wczuć się w klimat opowieści, to warto najpierw obejrzeć sobie serial.

Kontynuując! W 2014 roku Brett Jubinville zaprosił do współpracy animatorskiej Marcina „XULM” Surmę. Dodatkowym efektem współpracy stało się wydanie (rok później) na rynku amerykańskim (przez Timman Creative Studios) niniejszego tytułu.

Akcja opowieści zazębią się w alternatywnej przyszłości i w przeszłości. Albo na odwrót!. Dziwnie to zabrzmi, ale jest rok 2099, a maszyny kontrolują świat. Ada Lovelace podróżująca w czasie mistrzyni programowania stara się obalić władzę własnego mężulka, a zarazem dyktatora ziemi. notabene superkomputera Z3. Trafia do Londynu do roku 1941. Ba! Walka będzie nie równa (spaghetti westernowa), ale na szczęście może liczyć na wspierającą ją grupę Monty Pythona! Wróć, na coś zupełnie z innej beczki! Liczyć może na członków oryginalnej grupy Super Naukolegów. A w niej: Albert Einstein, nasza napromieniowana Maria Skłodowska-Curie, geniusz Nikola Tesla, staro-młoda Tapputi i inni. Okej, podam innych: Karol Darwin, Zygmunt Freud i dziadziuś Winston Churchill.

Historia będąca miksem gatunkowym SF, przygody, fantastyki, pseudo westernu i groteski jest wspaniałym czytadłem i komiksem drogi. Wyświechtany w komiksach motyw teleportacji, w tym wypadku jest bardzo zjadliwy. Komiks ten ujęty w czytelnym Cartoon nosi w sobie wiele radości i pomysłowości i ekspresji, a do tego nawiązuje do dziel klasycznych - z literatury. Frankensteinizacja w tym wypadku kobieca, jest faktem. Stanem ducha, faktów i mitów dla Maty Hari, zaś reszta jest zagadką. Tu wszystko jest pomieszane i poplątane i na tym zakończę. Fabula jest szalona i radosna!

W tym albumie nie zawodzi oprawa graficzna. Jest bardzo klimatyczna (oddaje nastrój narracji) i wspaniale spełniła swoje zadanie. Marcin Surma (wywodzący się z legendarnej grupy komiksowej Surma Bros) spisał się na medal. Doświadczony artysta – podniósł rękawice i pokazał klasę! Jego prace wykonane w kompie, w czytelnym Cartoon – pokolorowane zostały w swoim własnym oryginalnym stylu. Dodam, w minimalnej kolorystyce i opartej na kilku barwach.

Marcin Surma świetnie czuje się w tej stylistyce, zaś jego kreska, jest lekka i miła dla oka. Surma ma rzemiosło w dłoniach. Sprawnie zmienia kadrowania i w zależności od opowieści bawi się kadrami, modeluje w zależności o tematu.

Podsumowując! Cud. Niedowierzanie. Konsternacja. „Super Naukoledzy: 2099” czyta się zajefajnie! Nie oszukujmy się, jest to odcinanie kuponów od serialu, lecz ten album można - ostatecznie - przeczytać, także bez znajomości protoplasty. „Super Naukoledzy: 2099” ucieszy Cię, Cię, a Cię do łez, Albowiem, jest pierwszorzędnym czytadłem!

Zdecydowanie polecam!