LANFEUST ZWANY MONY
Didier Tarquin ma już swoje miejsce w dziejach komiksu frankofońskiego. To on odpowiada przecież za rysunki w takich seriach jak „Lanfeust z Troy”, „Lanfeust w kosmosie” czy „Odyseja Lanfeusta”. Mimo tego spróbował swych sił w kolejnym cyklu i to nie tylko jako rysownik, ale też jako współscenarzysta. Ten cykl to „OKP Dolores”. A jego pierwszy tom – „Ścieżka nowych pionierów” - właśnie ukazał się po polsku.
„OKP Dolores” to wspólne dziełko pana Didiera i pani Lyse Tarquin. Razem napisali scenariusz. Lyse nałożyła też kolory na plansze Didiera. Kto zna cykl o Lanfeuście, będzie na pewno mieć skojarzenia właśnie z tym komiksem. Już graficznie to serie podobne. Nie jest to jednak odcinanie kuponów od popularności serii, która okazała się hitem zarówno we Francji, jak i w Polsce (dowodem na to wydawanie jej w zbiorczych tomach w ramach kolekcji „Plansze Europy”). „OKP Dolores” to nieco inna bajka. Bajka, gdzie świat fantasy łączy się ze światem science fiction. Ale też w jeszcze inny sposób niż w Lanfeuście, który przecież też ruszył w kosmos. W autorskiej serii Tarquinów więcej jest brutalności, a mniej humoru, który jest jednak z kolei znakiem rozpoznawczym Christophe’a Arlestona, kreatora świata Troy (choć i brutalności w niej nie braknie; np. gdy trolle zaczynają czuć głód…). W klimat dobrze wprowadza mroczka okładka.
Tytuł serii to nic innego jak nazwa Okrętu Kosmicznych Piratów. Latającą fregatę - Dolores - zostawił Mony jej ojciec, generał McMonroe. Dziewczyna dowiaduje się o tym po osiemnastu latach spędzonych za klasztornym murem, w zakonie Kościoła Nowych Pionierów. Podrzucono ją tam jako małą dziewczynkę, owiniętą we flagę Piratów Konfederacji z wypisanym na czole imieniem „Mony”. Teraz wraca do normalnego świata. Normalnego… Planeta Neogaia jest początkiem jej podróżny przez gwiezdne bezdroża. Wraz z towarzyszącym jej pijusem Kashem i pilotem mechanikiem Torkiem w pierwszym etapie lądują na wyspie Mety-Mety planety Teneryfa. Tu spotykają ziomków z jej kościoła, ale też muszą zmierzyć się z tajemniczymi przeciwnikami, którzy – przed laty – znali jej ojca. I pamiętają, że gdzieś kryje się jego tajemniczy skarb…
W pierwszym tomie serii autorzy dopiero zawiązują akcję. Ustawiają bohaterów i kierują ich na właściwe tory. Nie zdradzają przy tym jeszcze zbyt wiele ani z przeszłości Mony, ani Kasha. Była zakonnica-dziewica i stary alkoholik bohaterami komiksu? A dlaczegóż by nie? Jeśli dołożymy do tego dobrze wykreowane światy, poszukiwany przez wielu Miecz z Tassali i nawiedzonych wyznawców Kościoła Nowych Pioneirów powstaje całkiem niezły patent na serię komiksową. Bo o ile o rysunki można było być spokojnym – Tarquin dał się poznać przecież jako bardzo sprawny twórca światów już w cyklu o Troy – tak scenariusz mógł położyć na obie łopatki. Tymczasem „OKP Dolores” czyta się całkiem dobrze. Jak na space operę – zaprojektowaną z rozmachem - przystało. Choć to dopiero początek naszej wędrówki po „Ścieżce nowych pionierów”.
W przeciwieństwie do komiksów ze świata Troy cykl „OKP Dolores” Egmont wydaje bowiem w pojedynczych albumach. Czy to dobre posunięcie? Powiem, że wolałbym bardziej skumulowaną dawkę przygód Mony. Z drugiej jednak strony wtedy musielibyśmy dłużej poczekać na integral. Na zachodzie dostępne są dopiero dwa pierwsze tomy serii - ukazały się w styczniu i listopadzie 2019. A tak, możemy śledzić perypetie zakonnicy z niewielkim tylko opóźnieniem.
Andrzej „Mamoń” Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
27.02.2020, 20:02 |