BAWIĄC UCZY, UCZĄC BAWI
„Dr. Stone” to shounen, jakich wiele, można by rzec. Na pierwszy rzut oka bowiem nie rożni się od typowych przedstawicieli tego gatunku, gdzie akcja goni na złamanie karku, a fabuła koncentruje się wokół kolejnych zmagań. Ale to tylko pozory, chociaż jednocześnie wszystkie wymogi gatunkowe zostały zachowane.
Ze światem coś się stało. W jednej chwili wszyscy ludzie zamienili się w kamień i taki stan rzeczy trwał kilka tysięcy lat. Nagle jednak przebudzili się Taiju i Senku, dwaj nastolatkowie, na których czekała konfrontacja z nieznaną im rzeczywistością i próby ratowania cywilizacji.
Teraz wypoczywają w gorących źródłach, ale to jedynie pretekst do zdobycia niezbędnego składnika dzięki któremu stworzą proch. Potrzebują bowiem borni, by stawić czoła swojemu największemu póki co jedynemu ludzkiemu wrogowi. Czy jednak uda im się zrealizować ten cel, skoro przeciwnik wie, co planują? I czy obecność Yuzurihy, dziewczyny, w której kocha się Taiju, pomoże im czy zaszkodzi?
Zatem czym „Dr. Stone” różni się od innych, podobnych opowieści? Przede wszystkim tym, że nie jest to bitewniak, a bohaterowie to nie typowi twardziele, chociaż… Właśnie, postacie wiodące są dwie: nastoletni geniusz, który potrafi niemal zrobić coś z niczego i jego kumpel – wytrzymały, ale daleki od mądrości mięśniak, który do walki niezbyt się nadaje, ale ma złote serce. Na początku ten drugi co prawda wydawał się nieco innym typem, ale wybaczmy autorowi, dopiero przygotowywał całą opowieść i mógł nie do końca przemyśleć koncepcję. Podobnych nieprzemyślanych elementów w całości jest więcej, ale miejmy nadzieję, że kiedyś się one wyjaśnią.
Tak czy inaczej jednak, nie ma to większego znaczenia, bo zabawa z „Dr. Stone’em” wbrew pozorom jest przednia. Wszystko dlatego, że to po prostu kawał lekkiego, wciągającego komiksu postapo. Jest tu akcja, jest romans, są ciekawe pytania, udany klimat itd., itd. Wrogowie? Są. Seksowne kobiety? Jedna się znalazła. Ale jest też to, co odróżnia serię od innych jej podobnych – nauka poprzez zabawę. Nasz genialny nastolatek ma rozległą wiedzę i uczy nas przy okazji wielu ciekawych rzeczy: od robienia prochu, do produkcji wina. Może to i nie jest wiedza, która nastoletniemu czytelnikowi przyda się na co dzień, ale na pewno jest to taki typ informacji, które czytelnik w tym wieku chce chłonąć, a że przy okazji może dowiedzieć się czegoś więcej, chyba mu to nie zaszkodzi.
Reszta to shounen, jak to shounen, w którym najlepsze pozostają grafiki Boichiego. Z jednej strony mamy prosty, typowo wielkooki design, gdzie w dużej mierze rządzi niemalże karykaturalne podejście do prezentacji postaci – od mimiki ich twarzy, przez fryzury, po nawet same ciała i ich krągłości – z drugiej mnóstwo detali i realizmu, które budują klimat, jaki zapada w pamięć na dłużej. I to się ceni.
W skrócie: na miłośników shounenów czeka kolejna, interesująca seria, którą poznać powinni. Seria, która z tomu na tom staje się coraz lepsza. Warto jej się przyjrzeć bliżej.
|
autor recenzji:
wkp
23.01.2020, 06:44 |