autor recenzji:
wkp
02.05.2020, 14:52 |
A TFFFFFFFFFFFFFFFFFUJ!
Do bani z takim komiksem. Nie, że jest do bani. Do bani jest to, że Tadeusz Baranowski pożegnał nim swoją parę bohaterów – profesorka Nerwosolka i jego gospodynię Entomologię Motylkowską.
Na początek muszę wyjaśnić jedną rzecz. Dla wielu album ten będzie rzeczą zupełnie nową. Tymczasem komiks ma już swoje lata. Po raz pierwszy został wydany w 2005 roku przez samego autora. Mistrz historyjkę wymyślił, narysował, wzbogacił o materiały dodatkowe i wydrukował w nakładzie 550 egzemplarzy. Zanim album trafił do szczęśliwców (jestem w tym gronie) w każdym wrysował dedykację. „Tffffuj! Do bani z takim komiksem!” był pierwszym z serii zaplanowanych albumów pożegnalnych. Ostatecznie ukazały się dwa. Kolejnym- z roku 2010 – jest „Na wypadek wszelki woda, soda i Bąbelki (oraz Kudłaczki)” z legendarnymi poszukiwaczami źródła wody sodowej. Znów trafił do 550 szczęśliwców (tak, też jestem w tym gronie). Baranowski zdecydował się na taki krok, gdyż wydawcy albo nie byli zainteresowani drukiem jego prac, albo warunki proponowane przez nich były nie do przyjęcia. O wiele prostsze - i tańsze - było wtedy wydawanie tłumaczeń prac artystów z zachodu. Summa summarum wziął sprawy w swoje ręce.
Dziś pierwszy z tych albumów ma wreszcie szansę trafić pod strzechy (wyjaśniam - nie, nie mam tego autorowi za złe). Opublikowany zostaje pod tytułem „Do bani z takim komiksem”. W środku zaś pojawia się cały materiał komiksowy sprzed 15 lat. A na planszach mamy wszystko, co w rysunkach Baranowskiego najlepsze. Cudowne krajobrazy, widoczki z wnętrza pracowni Nerwosolka i zakręconych bohaterów. Wszystko to wyrysowane w szczegółach, z mozołem pokolorowane farbkami. Z finezją, artyzmem i pomysłem. Graficznie to Baranowski najwyższych lotów!
A fabularnie? Całość składa się z krótkich epizodów. Przez historię prowadzą nas mysza Raptus, coraz bardziej dojrzewający ser oraz mieszkający w nim zabawny robaczek. Tak, surrealistycznego poczucia humoru w wymyślaniu komiksu – z założenia do bani – autorowi nie zabrakło. Mistrz nie oszczędził i tym razem Nerwosolka. Jak na profesorka przystało, kazał mu zmierzyć się i z misją na Marsa, i ze stworzeniem eliksiru miłości, i z konstrukcją foteli teleportacyjnych czy wreszcie z operacjami plastycznymi przeprowadzanymi za pomocą plasteliny. I nie są to jego ostatnie patenty z tego komiksu.
Wszystko odbywa się pod czujnym okiem Entomologii. I wspomnianego mysza, którzy pojawia się w najmniej spodziewanych momentach fabuły. Podobnie jak nagłe opady yeti, przychodzący – dosłownie – pomysł. Są też historie do zatuszowania, skurczony – jak na małolitrażowego smoka przystało – smok Diplodok oraz lord Hokus Pokus. Bo skoro Tadeusz Baranowski postanowił pożegnać się z serią, to z jej wszystkimi bohaterami. Pozostawił na posterunku tylko myszę i ser. Do bani…
„Do bani z takim komiksem!” w moim prywatnym zestawieniu komiksów z Nerwosolkiem i Entomologią nie jest jednak na szczycie. Musi ustąpić miejsca „Antresolce profesorka Nerwosolka” oraz „Podróży smokiem Diplodokiem”. To bardziej komiks sentymentalny, eksplorujący odkryte już motywy ze świata tej pary bohaterów. Czy zainteresuje dziś młodych – wszak ukazuje się pod szyldem „Krótkie gatki” - czytelników? To się okaże. Starszych fanów Tadeusza Baranowskiego do sięgnięcia po ten album namawiać nie trzeba.
Album - bez "Tffffuja" - ukazuje się z nową okładką. Okrojony został nie tylko tytuł, ale też liczba stron. Dostajemy sam komiks, bez dodatków. W środku nie ma też oczywiście dedykacji autora. Ale, ale. Są dwie inne niespodzianki. Pierwszą jest plakat z bohaterami. Drugą – znacznie ciekawszą dla fanów – zeszyt ze szkicami całego komiksu!
Andrzej "Mamoń" Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
23.04.2020, 21:38 |