|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

9573
Plansze Europy #61 - Indyjska włóczęga [2020]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 89,99 zł!
tytuł:
Indyjska włóczęga
cykl / numer:
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
216 x 285 mm
rodzaj papieru:
kredowy
rodzaj oprawy:
twarda
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
160
wydawca polski / rok wydania:
Egmont 2020
wydawca oryginału:
cena:
99,99 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [3]:
Pablos znajduje się w lochu w mieście Cuzco, gdzie jest torturowany. Jako biedak, łotrzyk i obdartus raczej nie powinien mieć w sakwie złotego wisiorka z podobieństwem jakiegoś indiańskiego bożka. A ma! Skąd go ma? Żeby się tego dowiedzieć musimy my oraz torturujący go Alguacil, wysłuchać całej historii biednego Pablosa. A jest czego! W ten sposób przetoczymy się przez dzieciństwo Pablosa, jego relacje rodzinne, przygody w Nowym Świecie, wszystkich jego bezdrożach, górskich ścieżkach, kopalniach. Będzie wzmianka o wielkim bankructwie jak i złocie El Dorado. Będzie mapa ze skarbem i tubylcy. A to jeszcze nie wszystko, jednak nie będę spoilerować, bo zepsułabym zabawę. Jedno jest pewne: Pablos jest świetny w swoim fachu i mnie zapewne tez by zwiódł.
Sam komiks składa się właściwie z kilku historii. Z jednej strony mamy wątek przygodowy, z poszukiwaniem krainy płynącej złotem, jak i opowieść łotrzykowską z Pablosem w roli łotrzyka, który sięga po niedostępne dla jego warstwy społecznej. Do tego jest to też udany, niestety zawsze aktualny, komentarz o wchodzeniu po drabinie społecznej, który dzisiaj brzmi nawet aktualnie niż kiedykolwiek. Na początku wydaje się, że narracja będzie przebiegać jednym wątkiem, jednak fabuła zaczyna rozgałęziać się na różne linie czasowe, wirując wokół siebie, wnosząc nowe punkty widzenia na wydarzenia już opowiedziane, aż osiągnie nieoczekiwane, zaskakujące, a może nawet przesadne zakończenie. Choć głównym tematem jest poszukiwanie bogactwa i awansu społecznego, czego przykładem jest poszukiwanie złota, to złoto niekoniecznie musi być rozumiane w kontekście mitologicznym i legendarnym ani traktowane jako rzeczywiste, a El Dorado jako konkretne miejsce. Dla każdego owy skarb, bogactwo, jest czym innym.
autor recenzji:
MonimePL
28.07.2022, 10:55
Uwielbiacie "Blakcsada" autorstwa Juanjo Guarnido? Wirtualnie widzę las rąk! To koniecznie musicie zakupić "Indyjską włóczęgę"!

Tym razem scenariusz stworzył, a właściwie zaadaptował, niejaki Alain Ayroles. Na marginesie, popularny w naszym pięknym kraju artysta (tytuł "Płaszcz i szpony"). Zaadaptował z maksymalnej ramotki, a mianowicie z powieści z pod znaku płaszcza i szpady, a może kordelasa pt. „Żywot młodzika niepoczciwego imieniem Pablos, czyli wzór dla obieżyświatów i zwierciadło filutów” autorstwa Francisco de Quevedo.

Swoja drogą filutów, wredniaków, konkwistadorów, zbiegłych niewolników i Indian, lecz nie Indusów, to jest w tej komiksowej historii sporo! Ba! Sporo jest także czarnego humoru i scen z retrospekcji i z życiorysu głównego bohatera.

Przygodowa historia, o poszukiwaniu szczęścia, złota, zdrowia psychicznego (sic!) i Eldorado, nasączana jest ogromną ilością akcji i przewrotek scenariuszowych.

Czyta się to cudownie a tym bardziej cudownie ogląda. Albowiem, jest to całościowo artystyczne arcydzieło!

Komiks ten czyta się wspaniale! Ba, a każdą z plansz można oglądać godzinami. Tyle precyzji, szczegółów, elemencików z epoki i dopracowanych scen, w tym ekspresji w planach i ruchu w scenach walk, to nie spotyka się w innych komiksach! Graficznie "Indyjska włóczęga" wymiata!

Nie dość tego, pod względem edytorskim prezentuje się pierwszorzędnie. Wydanie Egmontu zachwyca!

Grand format, złote tłoczenia na okładce, doskonały papier i pachnąca farba, dodatki, plus wspaniałe tłumaczenie, dopracowany DTP, to wszystko świadczy o jakości tej krajowej edycji! Podsumowując - musisz go mieć! Cudo! Ba, a dla piszącego te słowa, jest to frankofoński komiks roku 2020 i jest to pozycja obowiązkowa i idealna na prezent dla każdego wysmakowanego w sztuce bliźniego!

Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
11.05.2020, 14:02

ŻYWOT MŁODZIKA NIEPOCZCIWEGO

Czy próżniak może stać się władcą imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi? Może. Tak dzieje się w komiksie „Indyjska włóczęga”. A dokładniej – głęboki wdech – „Indyjska włóczęga lub druga część >Żywota młodzika niepoczciwego imieniem Pablos czyli Wzoru dla obieżyświatów i zwierciadła filutów< na podstawie opowieści, którą w swym czasie wysnuł i na papier przelał don Francisco Gómez de Quevedo y Villegas, kawaler Zakonu Santiago, włodarz Juan Abad”. Uff.

Z „Żywotem młodzika niepoczciwego imieniem Pablos” to nie żart. I naprawdę tę powieść łotrzykowską napisał Francisco Gómez de Quevedo y Villegas (1580-1645). Powstała w Hiszpanii, w dobie baroku. Kto chce, może poszukać jej w antykwariatach. Ale jej znajomość nie jest konieczna, by zaznajomić się z komiksem „Indyjska włóczęga”. Komiks zaczyna się w momencie, w którym kończy książka. W książce pojawiający się w tytule Pablos wsiada na statek płynący do zwanego wówczas Indiami kontynentu amerykańskiego. Komiks zaczyna się na łajbie płynącej w kierunku na Nowy Świat. To ciąg dalszy, który mógł nigdy nie powstać... Ale od czego wyobraźnia komiksiarzy!

Główny bohater to obibok, bajarz, oszust, kłamca, hochsztapler i zakapior. Łajdak, który zrobi wszystko, by tylko z dołka zostać wyniesionym na społeczne wyżyny. By z Segowii trafić do legendarnego Eldorado, a może nawet i na tron królewski? Padające na kartach komiksu pytanie „Czy próżniak może stać się władcą imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi?” nie jest bowiem pytaniem bezzasadnym.

Alain Ayroles opowiada historię od końca. Pablos na torturach ma opowiedzieć jak trafił do legendarnego Eldorado. Ale, że ma mówić wszystko... Mówi wszystko. Zdradzając kolejne sekrety ze swego żywota, opowiadając coraz barwniejsze perypetie na ziemi „indyjskiej”. Ględzi więc o ojcu Baltazarze, spotkaniach z Indusami, kopalniach rtęci, tajemniczym dzienniku, kolejnych mapach – tych rzekomo oryginalnych i ich podróbkach - przedzieraniu się przez dżunglę, wreszcie o wejściu do wymarzonego przez wszystkich złotego miasta, które – na potrzeby historii – „ukleił” sobie z rodzinnej Segowii. W fabule mamy kilka ciekawych zapętleń akcji. Sprawiają, że czytelnik zadaje sobie pytanie w jaką grę próbuje go wciągnąć – za pośrednictwem Ayrolesa – Pablos… Przerzucając kolejne plansze dowiadujemy się o jego kilku tożsamościach, pod jakimi się ukrywa (ach ten „łamiący się” nos…), awanturach, potyczkach, szachrajstwach i kłamstewkach w jakie był umoczony. No bo skoro takie było założenie oryginalnego „Żywota…”, ciąg dalszy – nawet jeśli powstał w XXI wieku – musi nawiązywać do oryginału i być z nim zbieżny.

Kapitalną robotę w komiksie zrobił Juanjo Guarnido. Już okładka jest nawiązaniem do dzieł Diego Velazqueza (1599-1660), nadwornego portrecisty hiszpańskiego króla Filipa IV. To preludium do tego, co czeka czytelników w środku komiksu. Na około 150 stron Guarnido „wszedł” w buty mistrzów malarstwa. Zadbał o detal zarówno miast jak i miejsc schowanych głęboko w dżungli, dużo uwagi poświęcił strojom. Plansze pokolorował stonowanymi barwami. Wyjątkiem są sceny, gdy dochodzi do kolejnych rzezi dokonywanych przez konkwistadorów czy gdy zjawiają się demony. Ale akurat o jego działkę można było być spokojnym. Guarnido nie jest rysownikiem anonimowym. Na koncie ma kryminalną serię „Blacksad”, która uznawana jest za jedno z najlepszych dokonań komiksowych stworzonych w ramach tego gatunku. Różnica między „Blacksadem” a „Indyjską włóczęgą” jest jednak zasadnicza. W pierwszym komiksie mógł ukrywać bohaterów za zwierzęcymi maskami. W drugim – może co najwyżej wejść w barokowego ducha rysunków.

„Indiańska włóczęga” ukazuje się w ramach egmontowej kolekcji „Plansze Europy”. Serii, w której jest miejsce tak naprawdę na każdy gatunek komiksowy – od westernu, przez sensację, science-fiction, humor i historię aż po komiks fantasy dla młodszego czytelnika. Serii, gdzie obok klasyków – jak Moebius, Andreas, Bedu czy Marvano – pojawiają się przedstawiciele nowej fali komiksu europejskiego – jak Blain czy Nicolas de Crecy. Teraz do zestawu tego dochodzą „komiksowi awanturnicy” - Alain Ayroles i Juanjo Guarnido. I jest to wejście w iście mistrzowskiej formie. W dodatku w wielkim formacie. Ich komiks ma rozmiar 33x24 cm, a wiec znacznie większy niż A4, do którego przyzwyczaili nas wydawcy. Co tylko dodatkowo umila oglądanie grafik Guarnido.

Andrzej „Mamoń” Kłopotowski

autor recenzji:
Mamoń
02.05.2020, 21:50

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044630
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044630