Pogodny Tanjiro, którego kochają wszyscy w miasteczku, wraca z utargiem do domu, by zobaczyć, że nie ma już właściwie do czego i kogo wracać. Jest świadkiem rzezi! Na szczęście przy życiu została jedna z sióstr, Nezuko. Ale coś z nią jest nie tak. Czy na szczęście, czy nieszczęście udało jej się nie umrzeć?
Jak spod ziemi pojawia się zabójca demonów, który oznajmia chłopakowi, ze znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Choć uważa go za słabeusza, to daje szansę na życie i wzmocnienie się, by stawić czoła problemowi zachowania siostry. Siostry, która najchętniej albo zjadałaby ludzkie mięso albo chowała się gdzieś w ciemności. Jak demon.
Jako, że ten tom jest wprowadzeniem, ramy czasowe obejmują nie tylko tragiczne wydarzenia i dziwne spotkanie w okolicach domu chłopaka, ale także kolejne 2 lata treningu u kryjącego się pod maską tengu mistrza miecza. Dopiero kiedy przetnie wielką skałę samym ostrzem, będzie mógł podążać dalej.
|
autor recenzji:
MonimePL
28.07.2022, 14:05 |
W POWIETRZU CZUĆ WOŃ KRWI
Waneko znów to zrobiło. Co takiego? Wypuściło na rynek kolejnego shounena, który nie da mi prędko oderwać się od siebie. „Miecz zabójcy demonów” bo o nim mowa, to seria dość nowa, bo w oryginale wydawana od roku 2016, ale mająca w sobie pewien klasyczny, oldschoolowy wręcz charakter, który wyróżnia ją na tle podobnych opowieści. A przede wszystkim to kawał dobrego akcyjniaka fantasy z elementami horroru, który czyta się naprawdę znakomicie.
Gdy przychodzi kres szczęścia, w powietrzu czuć woń krwi.
Era Taisho. Tanjiru Kamado, żyje w biednej rodzinie, bez ojca. Jednak mimo trudów, jakoś sobie radzi i czuje się szczęśliwy. Wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy wyrusza do wioski sprzedać węgiel. Handel idzie dobrze, dzięki niezwykłemu węchowi chłopak pomaga też mieszkańcom, zajmuje się przy tym jednocześnie różnymi drobnymi zadaniami i nim zdąży się spostrzec, zapada zmierzch. Żeby ustrzec się grasujących nocą demonów – w które zresztą nie wierzy – nocuje w mieście, kiedy jednak wraca do wioski odkrywa, że demony zamordowały wszystkich jego bliskich. Przeżyła tylko siostra, ta jednak sama staje się powoli demonem. Tak dla Kamado zaczyna się zupełnie nowe, krwawe i brutalne życie. Gdzie ono go jednak zawiedzie? I co go czeka?
„Miecz zabójcy demonów” to dość brutalny shounen. „Miecz zabójcy demonów” to shounen dla nieco starszych odbiorców. Przede wszystkim jednak „Miecz zabójcy demonów” to shounen bardzo przyjemnie oldschoolowy. Jest w nim coś takiego, co zmienia go w komiks staromodny, przynajmniej odrobinę, są tu elementy, które zdają się być zarówno baśniowe, jak i kobiece, wciąż jednak jest to shounen po prostu znakomity, klimatyczny, bardziej mroczny niż zwyczajowo i poprowadzony w nieco spokojniejszy sposób, niż zazwyczaj się to w gatunku spotyka.
Co jeszcze można powiedzieć o tym tytule? Że to klimatyczna rzecz, dość brutalna, bywa że mroczna, ale jednocześnie łagodna, delikatna wręcz. To właśnie ta kobieca strona tej mangi, niby shounenowej, ale jednak nie do końca. Jest tu horror, ale nie jak na przykład w „Tokyo Ghoul”. Zresztą tu też nie ma na celu straszenia czytelnika, a jest jedynie integralną częścią świata i buduje nastrój zagrożenia. Na razie niebezpieczeństwo jeszcze nie wydaje się takie wielkie, ale myślę, że już niedługo zaatakuje z całą mocą.
A jak to wszystko wypada od strony rysunków? Równie dobrze, co i fabuły. Mamy tu coś z „Ao No Exorcist”, mamy coś z „Naruto” (z tym skojarzyły mi się plamy krwi na tkaninach, mamy też coś autorskiego i to również mnie kupuje. W skrócie kolejna dobra seria, którą warto będzie śledzić. Jeszcze niepozorna, ale już widać w niej potencjał.
|
autor recenzji:
wkp
20.04.2020, 06:39 |