W ŚWIECIE LOVECRAFTA
Pierwsza myśl. Czy to na pewno komiks stworzony przez Polaka? No tak. Autorem jest Adam Fyda. Malarz, grafik, designer, muzyk. Na stronie adamfyda.com można sobie przejrzeć jego prace. Kogo zainteresują, powinien sięgnąć po debiutancki komiks tego autora. To „Góry szaleństwa”. Komiks z zachęcającą okładką będącą dobrym ukazaniem dwóch krain, gdzie rozgrywa się akcja. Krainy lodu i krainy śmierci…
Komiks bazuje na tekście Howarda Philipsa Lovecrafta „ At the Mountains od Madness” wydanym po raz pierwszy w 1936 roku. I jak to u Lovecrafta jest na porządku dziennym, mamy do czynienia z opowieścią grozy. W tym przypadku zaczyna się w roku 1932. Śladem wyprawy arktycznej Williama Dyera sprzed dwóch lat wyruszają dwa żaglowce: „Arkham” i „Miscatonic”. Ich załoga – pod wodzą Howarda Pyma - próbuje wyjaśnić zagadkę zaginięcia swych poprzedników próbujących badać Antarktydę. Antarktydę, która jest przecież wymarzonym miejscem, by skrywać tajemnice. To właśnie uczynił H.P. Lovecraft. I tę tajemnicę próbuje przybliżyć czytelnikom Adam Fyda. Pomocny w tym jest dziennik pokładowy, który – przed wypłynięciem – trafia w ręce kapitana Pyma.
Autor „schodzi” z nim pod grubą warstwę lodu, wyjmuje tekst Lovecrafta, przekłada go na język komiksu. Snuje opowieść o przybyszach z gwiazd, którzy na Ziemi pozostawili swój ślad opisany przez geniusza z Providence. I o tych, którzy próbują tę tajemnicę wyciągnąć na światło dzienne. Oczywiście bezskutecznie, wszak tajemnice – a już szczególnie te mroczne - lubią pozostawać w ukryciu. I jak na komiksowego debiutanta nie jest źle. Fyda poradził sobie ze ściśnięciem fabuły do formy komiksowego albumu, sprawnym poprowadzeniem historii i rozpisaniem jej na kadry i plansze tak, by i zagęścić fabułę - kiedy bohaterowie schodzą pod lód - i złapać oddech – gdy trzeba pokazać antarktyczną przestrzeń.
Komiksowy debiut Adama Fydy nie jest pozbawiony jednak pewnych błędów rysunkowych. A to „poleci” mu perspektywa, a to proporcje ludzkiego ciała. Szczególnie jest to widoczne na większych kadrach. Na nich też nie wypadają najlepiej krajobrazy, które przypominają wycięte z tektury dekoracje. Gdyby miał nad sobą kogoś, kto wychwyciłby te uchybienia, komiks by tylko na tym zyskał. W mniejszych kadrach - z których autor buduje większość plansz - gdzie widać bardziej „szkicową” kreskę z nałożonymi na nią ciemnymi barwami, błędów jest już znacznie mniej.
Ale mimo tego uczciwie muszę przyznać, że „Góry szaleństwa” są – obok „Niezwyciężonego” Rafała Mikołajczyka na podstawie prozy Stanisława Lema - jednym z najciekawszych polskich debiutów komiksowych ostatniego czasu. Dlatego z ciekawością będę przyglądał się kolejnym propozycjom Fydy. Z nadzieją, że w kolejnych publikacjach ustrzeże się wspomnianych wpadek. Bo autor ma zadatki, by podpisywać się pod dobrze narysowanymi, komiksami w realistycznej stylistyce. I tego mu życzę.
Andrzej "Mamoń" Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
09.04.2020, 21:58 |