KACZOGRÓD WITA
Kolejny, ósmy już tom „Kaczogrodu” pojawił się właśnie na polskim rynku i jak zawsze jest to komiks, który warto polecić każdemu. Rewelacyjnie napisany, tak samo zilustrowany, ponadczasowy, serwuje nam najróżniejsze opowieści. Łączą je jednak humor, przesłanie, bohaterowie i miejsce akcji. I to niezapomniane wykonanie, które sprawia, że mimo upływu dziesięcioleci komiksy te po dziś dzień zachwycają kolejne pokolenia czytelników, niezależnie od wieku.
Najbogatszy kaczor na świecie Sknerus McKwacz, jego fajtłapowaty siostrzeniec Donald, jego dzielni i mądrzy, ale psotni siostrzeńcy i ich przyjaciele i wrogowie. Wszyscy mieszkają w Kaczogrodzie, gdzie życie toczy się swoim rytmem. Ale w poszukiwaniu przygód i skarbów, a także nowych zajęć, Kaczki wyruszają w coraz to nowe wyprawy po całym świecie.
I nie inaczej jest w tym tomie. W tytułowej opowieści bohaterowie poszukują legendarnego statku. Potem czeka ich poszukiwanie wraku jeszcze jednej łodzi, a także podróż, której celem ma być odnalezienie złotej rzeki. To oczywiście tylko część tego, co czeka na nas i bohaterów na stronach „Latającego Holendra”. Diodak zbuduje dla Sknerusa niezniszczalny skarbiec, piknik dla bogaczy zostanie przerwany przez atak gigantycznych mrówek, Donald zostanie mleczarzem, a także podejmie się przewiezienia na Święta choinki z Kanady, a jakby tego było mało, także kosmos będzie stał przed dzielnymi Kaczkami otworem!
„Kaczogród” to jedna z najlepszych serii komiksowych dla całej rodziny dostępnych na polskim rynku. Właściwie niewiele innych może się z nią równać: „Wujek Sknerus i Kaczor Donald” z komiksami Dona Rosy, „Tłuste kocie trójpaki” z Garfieldem, „Fistaszki”, komiksy ze scenariuszami Goscinnego i to chyba byłoby tyle. Nic zatem dziwnego, że chociaż seria ukazuje się w świetnie wydanych tomach, jej cena do najniższych nie należy, a tanich komiksów a disnejowskimi Kaczkami nie brakuje na rynku, sprzedaje się tak dobrze, że potrzebne są dodruki poszczególnych tomów. To chyba najdobitniej pokazuje z jak znakomitym tworem mamy tu do czynienia.
W czasach, kiedy twórcy disnejowskich komiksów nie mogli podpisywać swoich prac i nikt, poza najbardziej zagorzałymi miłośnikami nie miał pojęcia jak nazywają się autorzy, czytelnicy tak kochali opowieści Barksa, że określali go mianem Tego Najlepszego Rysownika. Wszystko dlatego, że jego styl wyróżniał się na plus, chociaż był lekki, prosty i cartoonowy. Ale ważniejsze były fabuły. Pomysłowe, ponadczasowe, pełen przygód, humoru, satyry, mądrości… Długo można by wymieniać, lepiej jednak przeczytać samemu. To świetne komiksy, które urzekają i bawią niezależnie czy dopiero nauczyliście się czytać, czy już macie na karku kilkadziesiąt lat. Ja ze swej strony polecam bardzo, bardzo gorąco, chociaż polecać absolutnie nie trzeba. I z niecierpliwością – czyli jak zawsze – czekam na kolejne tomy serii.
|
autor recenzji:
wkp
22.07.2020, 07:18 |