WAKACJE ZE SMERFAMI
Wakacje trwają. Nic więc dziwnego, że Egmont, po serii wznowień klasyki „Smerfów” tworzonych przez Peyo (czyli najlepszego, co seria ma do zaoferowania), zamiast nadal iść tą samą drogą (a wciąż nie doczekaliśmy się wznowienia choćby mojego ulubionego „Kosmosmerfa”) zdecydował się sięgnąć po jeden z tomów kontynuatorów spuścizny tego legendarnego autora. Wszystko dlatego, że album ten to iście wakacyjna rozrywka, doskonale pasująca do atmosfery, jaką mamy obecnie za oknami. A że, jak każda część serii, tak i ta, jest bardzo udana, warto jest przyjrzeć się jej bliżej.
Ileż można pracować? Ileż można monotonnie robić to samo? Każdy z nas czasem potrzebuje wytchnienia i taka chwila nadchodzi dla Pracusia, który zaczyna mieć już serdecznie dość dokonywania wszelkiej maści napraw i wykonywania obowiązków. Papa Smerf stwierdza, że koniecznie potrzebuje on wakacji. I rzeczywiście. Wyprawa w góry kończy się zasłużonym odpoczynkiem i Pracuś wraca szczęśliwy, ale to dopiero początek! Widząc jakie korzyści wyniknęły z tych wakacji, wszystkie Smerfy chcą koniecznie pójść w ślady kolegi. W wiosce zaczyna się chaos, który może mieć katastrofalne skutki. Oto bowiem Gargamel odkrywa zaklęcie, które może mu pomóc… dotrzeć do wioski Smerfów…
Przy okazji kilku wakacyjnych recenzji wspominałem już, że te dwa miesiące przerwy od szkoły często wykorzystywałem jako czas nadrabiania lektur. I że część z owych lektur stanowiły klasyczne komiksy dla dzieci i młodzieży, w tym takie tytuły, jak „Asteriks” czy „Smerfy” właśnie. Trudno mi w tym momencie wymienić konkretne tytuły, jakie wtedy przewinęły się przez moje ręce (pamiętam za to, że „Kosmosmerfa” czytałem zimą, leżąc chory w łóżku), nie zmienia to jednak faktu, że „Smerfy na letnisku” obudziły we mnie sporo sentymentów.
Abstrahując jednak od tych prywatnych elementów, najnowszy tom „Smerfów” to naprawdę dobra rozrywka. Owszem, jestem fanem komiksów Peyo i nic nie zastąpi ich poziomu, ale kontynuatorzy cyklu, w tym syn Peyo, Thierry, postradali się by nie zawieść oczekiwań fanów i udało im się to. „Smerfy na letnisku” to pełen przygód, akcji i humoru tom, który zarówno śmieszy, jak i czegoś uczy czytelników. Ma też ten swój niezwykły klimat, za który kocha się komiksy o małych, niebieskich stworkach, co w dużej mierze zawdzięczamy na wskroś klasycznym ilustracjom.
Wszystko to razem wzięte daje znakomity album na wakacje. I nie tylko. Każdy tom „Semrfów” to ponadczasowa rozrywka, którą czytać można w każdej porze roku – i nie ważne ile macie lat na karku, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Chociaż, oczywiście, czytelnicy z różnym stażem w różny sposób będą odczytywać to, co czeka na nich na stronach serii.
|
autor recenzji:
wkp
13.08.2020, 07:09 |