Sam siebie przedstawia słowami: „Uczestnik piętnastu rozgrywek drużyn międzygwiezdnych. Dwunastokrotny mistrz Ligi Ultrafight. Sześciokrotnie wybrany najlepszym zawodnikiem w kategorii bez środków dopingujących... i alkoholik od trzydziestu lat”. W drugim tomie serii „OKP Dolores” dowiadujemy się kilku szczegółów z życia Kasha. Współtowarzysza gwiezdnej podróży pięknej Mony.
„OKP Dolores” to nazwa jednostki bojowej Armii Konfederacji, jaką swej córce pozostawił generał McMonroe. Córce, która całe lata spędziła w klasztorze, a teraz wraz z przywołanym już Kashem ruszają w gwiezdną wyprawę. Wyruszają na „ścieżkę Kościoła Nowych Pionierów”, która… No właśnie. Nie do końca wiadomo czym jest. Nie wiadomo jaką rolę ma odegrać na niej Mona. Drugi tom serii, która swą nazwę wzięła od latającej fortecy nie przynosi zbyt wielu odpowiedzi. Nasi bohaterowie po tym, gdy pod koniec tomu pierwszego przypadkowo trafili na wyspę Mety-Mety, szczęśliwie wyrywają się z niej. Ich łajba znów wznosi się w międzygwiezdnej przestrzeni, lecąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Po drodze odpierając kolejne ataki.
Ba, do pytań jakie czytelnik zadawał sobie po lekturze pierwszego tomu – była to „Ścieżka Nowych Pionierów” – w trakcie czytania tomu „Sieroty z fortu Messaoud” dochodzą kolejne. No bo jaką rolę odgrywać ma społeczność Rassetów? Skąd podobieństwo Mony do dawnej towarzyszki Kasha – niejakiej Jessy Double Gun? Gdzie tak naprawdę sięgają macki Kościoła Nowych Pionierów? Wreszcie o co chodzi ze wspominanym znów skarbem z Tassili?
Czyżby więc Didier Tarquin i Lyse Tarquin wodzili czytelnika gdzieś po cudnych manowcach? Nic z tych rzeczy. Tom drugi wciąż dopiero wprowadza czytelnika w kreowany przez nich świat. „OKP Dolores” ciągle się rozkręca. Ciągle wchodzi na nowe tory. Pozostaje mieć nadzieję, że tory te mają sens i ci, którzy znani byli do tej pory z rysunków do komiksów ze świata Troy, będą w stanie je zgrabnie połączyć w spójną, logiczną całość. Bo do rysunków zastrzeżeń mieć nie można.
Po lekturze dwójki wciąż pozostaje pewien niedosyt. Ale to już wina formy, w jakiej seria ukazuje się na polskim rynku. Po prostu Egmont Polska (zresztą nie tylko Egmont, ale też Timof i cisi wspólnicy, Ongrys czy Scream Comics) przyzwyczaił nas do grubych integrali, gdzie dostajemy na raz po kilka oryginalnych albumów. „OKP Dolores” z kolei wychodzi w pojedynczych albumach właśnie. Może w zapowiadanej trójce fabuła pójdzie mocniej do przodu? I może w końcu zacznie się powolne wyjaśnianie tajemnic i odpowiadanie na pytania? Oby.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.