OBIECANE SIEDEM MURÓW
Fabuła „The Promised Neverland” od kilku tomików coraz bardziej zbliża się do finału, ale jak widać autorzy mają nam jeszcze sporo do powiedzenia i nie zwalniają tempa. I dokładnie to widać po szesnastym tomiku, gdzie wydarzenia balansują już na krawędzi wielkiego finału, wciąż jednak przygoda trwa, a zabawa jak zwykle trzyma wysoki poziom.
Norman szykuje się do ostatecznego rozwiązania kwestii demonów i nic nie jest w stanie odwieść go do jego pomysłu zemszczenia się. Nawet przyjaciele z dawnych lat, którzy mają uzasadnione wątpliwości czy wytępienie wroga to rzeczywiście dobra metoda. Dlatego postanowili skorzystać z ostatniej opcji, jaka im pozostała i odnaleźć legendarne „Siedem Murów”. Tak oto trafili do dziwacznego świata, gdzie znane im prawa fizyki nie obowiązują…
… i teraz tkwią w labiryncie, z którego nie ma wyjścia. Próbując zrozumieć co tu się dzieje i czym jest to miejsce, starają się jednocześnie dotrzeć do celu. Ale co ich tam czeka? I czy im się to uda?
Jeśli cokolwiek miałem do powiedzenia o „The Promised Neverland”, zrobiłem to już dawno, pewnie nawet po wielekroć, omawiając poprzednie piętnaście tomów cyklu. Jestem więc skazany na powtarzanie tych samych określeń, ale cóż poradzić. Seria nie zmienia się, jest tak samo znakomita od samego początku, nawet jeśli zdarzyło się jej kilka mniej porywających momentów – i chwała jej za to, a właściwie jej twórcom – więc co tu właściwie więcej można dodać, prawda? Coś zawsze się znajdzie, ale nie będzie tego wiele.
W tym tomie – a dotyczy to także finalnych scen poprzedniego – więcej jest fantastyki, jakiej po serii nikt się chyba nie spodziewał. Akcja dzieje się w świecie zamieszkałym przez demoniczne byty, które hodują ludzi, a dokładniej dzieci, na jedzenie, jednak niektórym może nie podejść pomysł przeniesienia się do rzeczywistości, gdzie nasze prawa fizyki nie obowiązują. Czy będzie to miło uzasadnienie i czy owo uzasadnienie, jeśli pojawia się w ogóle, jest w tym tomie, nie będę Wam zdradzał, ale trzeba o fakcie takiej fantastyki nadmienić.
Reszta jest jednak jest tak samo znakomita, jak zawsze. Tajemnice, klimat, zagrożenie, świetne tempo, dużo uroku i ta niesamowita szata graficzna, gdzie ujmujące, słodkie niema elementy łączą się z brutalnym survival horrorem. Wszystko to składa się na kolejny świetny tomik świetnej serii. wciągający, interesujący, z miejsca wpadający w oko i tradycyjnie bardzo dobrze wydany. Miłośnikom mocnych wrażeń polecam i czekam niecierpliwie na kolejną odsłonę.
|
autor recenzji:
wkp
30.07.2020, 06:57 |