YAKARI I POWÓDŹ
„Yakari” to jedna z prostszych serii komiksowych dla dzieci – oczywiście jeśli mowa o europejskiej klasyce komiksu humorystycznego dostępnych obecnie na naszym rynku – ale nadal pozostająca bardzo atrakcyjną i intrygującą rozrywką. Przypominająca disnejowskie hity kinowe, dostarcza przygód, humoru, emocji i porcji dydaktyzmu. A wszystko to, tradycyjnie, w bardzo ujmującej oprawie graficznej i świetnym wydaniu.
To miała być zwykła wycieczka. Wyprawa jakich wiele, coś dla odpoczynku, chwili oddechu po typowych przygodach i niebezpieczeństwach. Niestety nie wyszło. Yakari, Tęcza i Mały Piorun docierają co prawda na piękny półwysep, jednak wtedy zaczyna padać deszcz. Deszcz zmienia się w ulewę, ulewa trwa, w końcu zaś wody jest tyle, że zaczyna się powódź. Nasi bohaterowie zostają odcięci od reszty świata na skrawku suchego lądu i nie mają najmniejszego pojęcia, jak się stąd wydostać i wrócić do domu. Jakby tego było mało, ich losy przecinają się z losem uciekających przed morderczym wrogiem zwierząt. Na Yakariego i jego towarzyszy czeka trudne wyzwanie – muszą pokonać bezlitosnego przeciwnika, ocalić zwierzęcą rodzinę, jakoś wydostać się z miejsca, w którym utkwili i wrócić do domu. Czy im się to uda?
„Yakari” to klasyk. Znany (także dzięki emitowanemu również w Polsce serialowi animowanemu, jaki powstał na jego podstawie), ceniony i od lat bawiący głównie małych – chociaż i niejeden duży odbiorca znajdzie tu coś dla siebie. Bo rzecz jest po prostu lekka, sympatyczna, urocza, może i oczywista jeśli chodzi o treść, może i nie zaskakuje, ale jakie to ma znaczenie, gdy odbiorca daje się wciągnąć i pochłania album dosłownie na raz.
I z tym na raz nie jest żadną przesadą. Scenarzysta tej serii, ukrywający się pod pseudonimem Job, Szwajcar André Jobin, skupia się nie na dialogach, a przekazaniu treści za pomocą samej akcji i wydarzeń. Dzięki temu w „Yakarim” nie ma wiele do czytania (co ma szansę spodobać się czytelnikom, którzy jednak za nadmiarem słowa pisanego nie przepadają – we współczesnym świecie nastawionym na szybki odbiór treści takich nie brakuje – a co za tym idzie przekonać się do podobnej formy) i całość pochłania się szybko. Pod tym względem można powiedzieć, że twórcy „Yakariego” wyprzedzili swoje czasy, tworząc opowieść, która opowiadając więcej obrazami, nadaje się idealnie do XXI wieku.
Oczywiście przez to większa odpowiedzialność za całość spadała na rysownika, Deriba (a właściwie Claudea de Ribaupierre’a). Ten jedna z postawionego przed nim zadania wybrnął iście rewelacyjnie, bo jego ilustracje świetnie opowiadają historie Joba, a jednocześnie są po prostu najlepszą częścią „Yakariego”. Z jednej strony cartoonowe, kojarzące się ze „Smerfami”, z drugiej dopracowane i realistyczne, jeśli chodzi o tła, wpadają w oko i sprawiają, że po serię autentycznie warto jest sięgnąć. Ale, że i scenariusze także nie zawodzą, cykl ten mogę Wam polecić z czystym sercem. Tym bardziej, że komiksy te wcale nie są puste i starają się zaszczepić w dzieciach troskę o zwierzęta.
|
autor recenzji:
wkp
26.11.2020, 06:42 |
YAKARI NA WYSPIE
„Yakari” jest serią już na tyle ukształtowaną, że nie należy spodziewać się w niej jakichś gruntownych rewolucji. Ale nikt też ich nie oczekuje.
To po prostu świetne czytadło dla najmłodszych. Seria o małym Siuksie, jego przyjaciółce Tęczy i nieodłącznym towarzyszu – kucyku Małym Piorunie jest ciepłą, familijną historyjką. Prowadzoną w prosty sposób, elegancko narysowaną i pokolorowaną. Patent zaproponowany przez duet Andre „Job” Jobin (scenariusz) i Claude „Derib” de Ribaupierre (rysunki) w 1973 roku na tyle załapał, że ich komiksowa współpraca trwa do dziś, a efektem są wciąż nowe albumy. W 2020 roku na zachodzie ukazał się już album numer 41. Czytelnik znad Wisły na razie dostaje album dziewiąty – „Więźniowie wyspy”.
Właśnie tytułowa wyspa jest miejscem, gdzie rozgrywa się akcja. Nasza trójka, uwięziona na skalnym cyplu, zmienionym w trakcie ulewy na niedostępną wyspę, znów daje przykład temu, czym jest siła przyjaźni, czym jest miłość do zwierzaków i jak ważna jest pomoc tym, którzy są w potrzebie. Autorzy mówią o tych aspektach naszego życia zestawiając bohaterów z łosią rodziną. Jej osłabionemu, najmłodszemu przedstawicielowi, przygniecionemu przez drzewo, grozi niebezpieczeństwo jakie czai się gdzieś w cieniu pod postacią rosomaka. Czy Yakari i Tęcza wybiorą powrót do swoich? Czy pozostaną ze zwierzakami, by później móc liczyć na ich wdzięczność? Pytania raczej retoryczne.
W dziewiątym albumie serii znów wszystko jest na swoim miejscu. Jest prosty scenariusz, są ciepłe rysunki, są nowi, zwierzęcy bohaterowie. Wzbudzający współczucie, za których powodzenie czytelnik znów trzyma kciuki. I jest znów przesłanie, byśmy żyli obok siebie, w jedności z naturą. Kolejne tomy serii opowiadają wciąż na nowo o podobnych, ważnych sprawach. Jednak scenariusze są wciąż na tyle odkrywcze, że lektura nie nudzi. I to sprawia, że „Yakari” jest jedną z tych serii magicznych dla najmłodszych.
|
autor recenzji:
Mamoń
21.11.2020, 22:06 |