REWOLWERY I WĘŻOGŁOWI
Po krótkiej przerwie – na zaznajomienie się z tomem „Bękarty rewolweru” – wracamy na regularne tory, po których sunie do przodu seria „Szósty rewolwer”. Siódmy przystanek - używając kolejowej terminologii – to „Nie kula, lecz upadek”.
Połączenie westernu i komiksu grozy okazało się na tyle nowatorskie, że seria zaskarbiła serca czytelników. Spodziewający się strzelanin dostali je. Ci, którzy liczyli na odrobinę czarnej magii i ponadprzeciętne siły sterujące bohaterami też powinni być usatysfakcjonowani. Podobnie jak miłośnicy żywych trupów. I miłośnicy tajemniczych postaci – jak przybliżona w tym tomie Szara Wiedźma. Oraz wymyślanych mitologii - jak odnosząca się do tytułu serii żądza Sześciu. Żądza mocy ognia, plagi, wiecznego życia, siły, władzy nad duszami zabitych i wizji przyszłości.
Siódmy tom przynosi nam powrót do miasteczka Brimstone. Tym razem zaatakowane zostało przez wężogłowe kreatury Jesupa polujące na naszych bohaterów. Czarodzieja, rzezimieszka, łowcę, szamankę, anioła i demona. Ekipę od rewolwerów, o które walka – między siłami dobra i ciemnej mocy - ciągle trwa. Ale też rewolwerów, które mają coraz większy wpływ na Drake’a...
„Pierwszy rewolwer strzela z siłą pocisku artyleryjskiego. Drugi rewolwer roznosi promienie zagłady. Trzeci rewolwer roznosi chorobę rozkładającą ciało. Czwarty rewolwer przyzywa dusze kobiet i mężczyzn, którzy od niego zniknęli. Piąty rewolwer może uzdrowić posiadacza nawet ze śmiertelnej rany. Szósty rewolwer pozwala posiadaczowi ujrzeć przyszłość… lub przeszłość.”
Seria, dla której powyższe założenia -odnoszące się do legendarnych żądz - są swoistym credo w sumie okrzepła już na naszym rynku na tyle, że ma grono stałych czytelników. Wydawcy nie pozostaje więc nic innego jak co pewien czas dostarczać grupie tej kolejnej partii strawy.
Im częściej, tym lepiej. Dobrych czytadeł nigdy dość. Kto nie próbował, może w końcu powinien?
autor recenzji:
Mamoń
06.11.2020, 22:26 |