autor recenzji:
wkp
17.10.2020, 14:04 |
LIPIEC KOŃCZY SIĘ…
Leniwy niczym letnia kanikuła jest komiks „Koniec lipca” Marii Rostockiej. Pozornie. Ileż bowiem w nim się dzieje. Między kadrami.
O czym w ogóle jest ten komiks? Na pozór o wakacjach, które dwunastoletni Alek spędza w domu, u babci. O pieczeniu ciasta, o przesiadywaniu przed telewizorem, spotkaniach z sąsiadką, o rowerowych wyprawach do sklepu, o spotkaniach z kolegami i wędrówkach z psem po okolicy. W sumie o banalnych sprawach, jakich w mieścinach nie brakuje. Można wręcz rzec, że na pozór trochę o niczym…
Owszem, ładnie zostało to przedstawione. To jednak nie powinno dziwić. Maria Rostocka ma za sobą studia plastyczne, na swym koncie ma też doskonale namalowany album „Niedźwiedź, kot i królik” wydany w 2012 roku przez Kulturę Gniewu (ten sam edytor pokazuje teraz „Koniec lipca”). Malowane kadry i plansze tylko podkreślają nastrój panującej sielanki. Tylko czy taki komiks się w ogóle broni?
Jak najbardziej. Ów banał, owe sceny, które pokazują codzienność są przykrywką do pokazania relacji międzyludzkich panujących w dysfunkcyjnej rodzinie. Nie zostają jednak przedstawione wprost. Dzieją się między poszczególnymi obrazkami, między planszami komiksu pozostając niewidocznymi dla oka. Będąc możliwymi do wyłapania przez czytelnika, który zechce dokładniej poznać bohaterów. Czasami wystarczy, że komuś na twarzy pojawi się grymas, czasami wystarczy ucięty tekst w dymku. Pojawia się wtedy strach, ból, smutek.
Babcia staje się przeciwieństwem wyobrażenia, jakie staje nam przed oczyma, gdy sobie o niej myślimy. Nie jest to miła staruszka, ale zołza, dla której życiem jest szklany ekran telewizora i plotkowanie z sąsiadką. W dysfunkcyjnej rodzinie nie ma miejsca na jej pogłębione relacje ani z córką, ani z wnukiem. Podobnie zresztą jest na kolejnych poziomach. Trudno mówić o relacji matka-syn. Kolejną, miedzy synem a ojcem utrudnia fakt, że chłopak tak naprawdę go nie zna, choć mieszka kilka domów dalej od miejsca, gdzie spędza wakacje. Za normalne trudno też uznać relacje dawnych kochanków, których – można zakładać – przypadkowy seks zakończył się ciążą.
Rostocka skrywając problemy za banałem doskonale spełnia swą rolę jako scenarzystka. Zresztą – na skrzydełku, w notce o autorce czytamy: „Ciekawi ją (…) terapeutyczny charakter sztuki w psychologii i psychiatrii klinicznej”. Przypadek opisany i narysowany w „Końcu lipca” jest doskonałym zestawem pacjentów nadających się na omawianie w trakcie psychoterapii rodziny.
Małe, fabularne cudo. Trzeba tylko chcieć je odkryć.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
12.10.2020, 19:45 |