OCH TA ANDZIA!
Tekst Piotra Mańkowskiego, zilustrowany w duchu epoki, w jakiej powstawał, stanowiłby jedynie prostą, umoralniającą książeczkę. Dzięki ilustracjom Przemysława Truścińskiego „Andzia” wspięła się na wyżyny artyzmu.
Napisałem Piotra Mańkowskiego, a powinienem… biskupa Piotra Mańkowskiego (1866-1933). „Andzię” stworzył duchowny związany z Podolem i Wołyniem. Nie jest pewna data jej powstania. Mogą to być okolice roku 1916 bądź początek lat 30. XX wieku. Jak pisze w posłowiu Andrzej Emeryk Mańkowski „Andzia” to efekt inspiracji dokonaniami dwóch twórców. Pierwszym była książeczka Heinricha Hoffmana zatytułowana „Der Struwwelpeter” (po polsku znana jako „Staś Straszydło. Złota różdżka , czyli bajki dla niegrzecznych dzieci”. Drugim twórczość Stanisława Jachowicza dziś uznawanego za klasyka polskiej literatury dziecięcej.
„>Nie głaszcz, Andziu, tego kotka, / bo Cię drapnie<” – rzecze ciotka, / Andzia ciotki nie słuchała, / I koteczka pogłaskała. / Kotek drapnął ją pazurkiem, / krew się leje z szyi ciurkiem.” Tak zaczyna się pierwszy z wierszyków o małej, niesfornej Andzi. Pierwszy z dziewięciu. Wszystkie zostały napisane wierszem z prostymi rymami. W każdym z nich biskup próbuje nauczać dobrego wychowania, umoralniać, stawiać na swoim - czy to pod postacią ciotki, czy tatka, czy hrabiego. A Andzia za każdym razem pokazuje swoje różki. Dzięki temu też rymowanki biskupa Mańkowskiego mogą wypłynąć na wszelakie wody. I dosłownie, i w przenośni. Powstaje istny jarmark cudów, zaś świat rzeczywisty zaczyna mieszać się z wyobraźnią. Raz są to zabawne historyjki, raz małe koszmarki-straszydełka. Andzia schodzi pod powierzchnię wody czy wylatuje w kosmos. A nawet – i to dosłownie - traci rozum. Od czego jednak rzeźnik, gdzie można kupić nowy…
„Andzia” mogłaby oczywiście zostać zilustrowana w duchu epoki, gdy powstawała. I w stylu, który odpowiada lekkim tekstom z przestrogą. Mogłyby to być więc ilustracje w duchu rysunków Mariana Walentynowicza, Franciszka Struzika czy Kamila Mackiewicza. Wtedy jednak otrzymalibyśmy co najwyżej kolejny album wpisujący się w ducha nieodżałowanej serii „Dawny komiks polski”. Podsuniecie tekstów Przemysławowi Truścińskiemu pozwoliło mu uruchomić wyobraźnię i wynieść „Andzię” na niebotyczny poziom. Trust pokusił się o stworzenie miksu surrealistycznych wizji, dadaistycznych lalek, nawiązań do kanonów popkultury („King Kong”, „Godzilla”, „Titanic”) oraz zakodowanych obrazów, w tym tych odnoszących się do współczesności. Choć to może tylko moje skojarzenie, ale jakoś „Andzia” z naklejanym na ranę plasterkiem na tle światyni kojarzy mi się z tematem, o którym ostatnimi czasy w kontekście Kościoła jest szczególnie głośno…
W kilku momentach graficznie Trust nawiązuje do dokonań niemieckich ekspresjonistów. Zasadniczo jednak trzyma się tego, by prace wzorować na pełnych detali, gęstych od kresek, starych sztychach. Ale umiejscowienie na rysunkach nowinek techniki – samolotów, parowców, aut i amerykańskich wieżowców – sprawia, że bije z nich nowoczesność. W zestawieniu z mrokiem i diabelsko-kościelną scenerią mamy efekt w postaci nieco turpistycznej, choć komediowej publikacji.
Biorąc książkę do rąk chce się zetrzeć z niej kurz i zajrzeć do środka. „Andzia” bowiem wygląda jak odnaleziona po wielu dekadach stara księga. Wygląda jakby leżała gdzieś na strychu i tam czekała na ponowne odkrycie. Wrażenie „starości” potęguje brązowa okładka (szkoda, że nie płócienna), tłoczenia i złocenia. W nastrój tego, co dzieje się wewnątrz wprowadzają cherubinki oraz główna ilustracja na froncie, stylizowana na fotograficzny portret.
„Andzia” to dowód kunsztu i biskupa Piotra Mańkowskiego, i Przemysława Truścińskiego. Choć pochodzą z różnych światów i z dwóch różnych epok - o dziwo - wzajemnie się uzupełnili. Zastanawia mnie tylko, co na temat rysunków Trusta powiedziałby – gdyby mógł je zobaczyć – sam biskup. Pochwaliłby? Czy potępił w czambuł?
Jak dla mnie petarda!
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
30.11.2020, 23:41 |