W POSZUKIWANIU KOMIKSOWEGO CHŁAMU
Nie ma to jak właściwie zareklamować swoje dzieło. Don Rosa we wstępie do siódmego tomu serii „Wujek Sknerus i Kaczor Donald” spróbował takiego chwytu. „Choć jestem bardzo krytyczny wobec swojej pracy (w tym tomie znajdziecie trochę chłamu), uważam że komiks narysowany dla uczczenia debiutu Sknerusa należy do najlepszych w moim dorobku.”
Ten komiks to „Najlepszy prezent”, w którym bohaterowie prześcigają się w wymyśleniu upominku, jaki Sknerus miałby dostać z okazji złotego jubileuszu. Dokładnie z okazji 50 rocznicy przybycia do Kaczogrodu. W historyjce rocznicowej Rosa wykorzystuje seryjnych zakapiorów – czyli Magikę de Czar i Braci Be – jako siłę próbującą w końcu dokopać staremu, zgnuśniałemu, zrzędzącemu i skąpemu kaczorowi (tradycyjnie dopiszę tyko na wszelki wypadek, że w zdaniu tym nie ma żadnych politycznych podtekstów :) w chwili, gdy powinien wraz z całym miasteczkiem świętować. Czy to komiks jeden z najlepszych w dorobku? Być może. Choć do cyklu „Życie i czasy Sknerusa McKwacza” trochę mu brakuje.
Mnie jednak bardziej zaintrygowało stwierdzenie umieszczone w nawiasie. Przypomnę. „W tym tomie znajdziecie trochę chłamu”. Zacząłem więc go szukać. I co? Mam problem. Chłamem nie jest na pewno tytułowa opowieść. W odwołującym się do czasów Aleksandra Macedońskiego „Skarbie dziesięciu awatar” (awatar, czyli zwierzęcych wcieleń Wisznu) nasze dzielne kaczki ruszają do Indii, by poszukać zapomnianego miasta i skrytych w nim klejnotów. Chłamem nie jest podobna jej historyjka „Ostatni władca Eldorado” nawiązująca do czasów wielkich odkryć geograficznych, osadzona tym razem w Ameryce Południowej.
Chłamem nie są też inne komiksy. Jak opowieść o widmowym miasteczku Pizen Bluff w Arozonie, w której pojawiają się nawet Daltonowie. Nie jest też kosmiczna historyjka, w której Sknerus chce bogacić się tylko na ściąganych z Antarktydy złocie i kamieniach, a ląduje gdzieś daleko w przestrzeni kosmicznej. Nie jest źle też kiedy kaczki stają na głowie. Kiedy Sknerus w furii wpada do salonu i rozburza imprezę. Kiedy ufoludki mówią wiejską gwarą niczym ci z zakuprza w Kentucky. Kiedy zjawia się EKNO, czyli Ekipa Kaczorów z Napędem Odrzutowym. Albo gdy podróż w czasie kończy się w Camelocie króla Artura.
No po prostu tego chłamu w nie ma. Don Rosa gra nam na nosie każąc szukać czegoś, czego nie ma. Jakby rozbudował grę serwowana na okładkach. Przypomnę, że zamieszcza na nich krótki skrót: D.U.C.K., czyli „Z dedykacją dla wujka Carla od Kena”. Carla Barksa (kolekcję jego komiksów Egmont wydaje równolegle) od Kena, bo tak na pierwsze imię ma Rosa. Czasami o tej dedykacji tylko zapomina. I tak jest w przypadku zbiorku „Skarb dziesięciu awatar”. Chłamu w nim nie zamieścił. Cóż. trzeba będzie poszukać go w kolejnym już zapowiedzianym tomie o wdzięcznym tytule „Ucieczka z Zakazanej Doliny”.
Andrzej Kłopotowski
|
autor recenzji:
Mamoń
09.05.2021, 15:22 |
KACZKI NA TROPIE PRZYGÓD
Seria „Wujek Sknerus i Kaczor Donald” niezbeczenie zbliża się do końca (przed nami już tylko trzy tomy…). Wciąż jednak nie traci nic ze swej jakości i z każdą kolejną częścią dostarcza nam niesamowitej rozrywki dla całej rodziny na wysokim poziomie. W tym albumie na dodatek czeka na nas nieco większa niż w ostatnich dawka komiksów, których dotąd na polskim rynku nie było, co ucieszy w szczególności tych, którzy od lat zaczytują się dziełami Dona Rosy i od dawna wyczekiwali czegoś jeszcze im nieznanego.
Co tym razem czeka na nasze Kaczory? Oczywiście jeszcze tego więcej, co zawsze. W tytułowej opowieści wyruszą na poszukiwanie przygód do Indii. Trafią też do czasów arturiańskich, a my cofniemy się w czasie do okresu młodości Sknerusa, gdy był w Pizzen Bluff, po raz kolejny uzupełniając historię z „Życia i czasów Sknerusa McKwacza”. Poza tym Sknerus – a wraz z nim Don Rosa i czytelnicy – będzie świętował pięćdziesięciolecie swojego powstania. A na tych, którzy nie mieli okazji czytać niegdyś opowieści pt. „Pokręceni”, to znakomite starcie z Magiką zostaje wznowione na stronach tego albumu.
Jak widać tradycyjnie część materiału z tego tomu doskonale jest już znana polskim czytelnikom, część jednak to zupełnie nowe rzeczy. Lata 90. XX wieku to bowiem ten okres w twórczości Dona Rosy, którego wydawcy nad Wisłą nie zgłębili aż tak dobrze, jak zgłębić by można, a co za tym idzie w najbliższym czasie nie zabraknie świeżych dla nas, a dla ogółu kultowych i ważnych opowieści z klaczkami w roli głównej. I jest się z czego cieszyć, bo Rosa to dla mnie – i nie tylko – najlepszy z disnejowskich twórców komiksowych, który prześcignął nawet swojego mistrza i legendę, Carla Barksa.
Wracaj jednak do tego tomu, to jak zawsze, czeka tu na nas wiele przygód, akcji, humoru i ponadczasowych mądrości. Każdy komiks – nawet jednostronnicówka, co u Rosy jest niezwykłą rzadkością, jako że autor ten woli długie historie – to swoista perełka, nad wyraz dojrzała i konsekwentna, dbająca o ciągłość fabularną i prawdopodobieństwo, nawet gdy autor opowiada o rzeczach wprost nieprawdopodobnych.
Do tego wszystko to jest wyśmienicie i niezwykle realistycznie, jak na kaczki narysowane, uzupełnione o dodatki i świetnie wydane. Kto kocha dobre komiksy dla całej rodziny, takie które nie obrażają inteligencji dorosłego czytelnika i potrafią zachwycić nawet tych obeznanych z opowieściami graficznymi od dekad, koniecznie powinniście poznać ten tom, jak i całą serię. Lekturę możecie zacząć w dowolnym momencie, bo znajomość poprzednich historii nie jest wymagana, ale zaręczam, na jednym tomie nie przestaniecie. I dlatego właśnie tak gorąco polecam „Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda” Waszej uwadze.
|
autor recenzji:
wkp
23.04.2021, 12:27 |