NOWE POKOLENIE BOHATERÓW
Po ostatnich wypełnionych szaloną akcją tomikach, dwudziesta szósta część „My Hero Academia” wydaje się być swoistym rozprężeniem. Nie na długo jednak, bo szybko tempo zaczyna przyspieszać, a kilka scen tomiku naprawdę robi wrażenie. I dobrze, bo właśnie tego oczekujemy od dobrego shounenowego bitewaniaka i dokładnie to dostajemy,
Nadciąga kolejny atak złoczyńców. Dzięki Hawksowi i Komitetowi Bezpieczeństwa Bohaterskiego bohaterowie wiedzą o tym i mogą się przygotować, ale potrzebują większych sił. Tak zaczyna się przygotowywanie kolejnego pokolenia bohaterów, ale czy to wystarczy?
Bitewniaki albo się lubi, albo nie. Jak wszystkie typy opowieści, ich gatunki etc., ale cóż, taka jest prawda. Shounenowe nawalanki to nic innego, jak lektura dla nastoletnich chłopców, którzy sami chcieliby – kolokwialnie mówiąc – wymiatać i panować nad supermocami, ale że nie mogą, muszą szukać sobie jakiegoś ekwiwalentu. A czytanie komiksowych bijatyk to bezpieczna i przyjemna forma rekompensowania sobie tego, czego im brak, a przy okazji pozwala rzucić okiem na ładne dziewczyny, często o obfitych czy nie do końca okrytych kształtach, pośmiać się, poczytać o przyjaźni i rywalizacji…
Długo można by wymieniać. „My Hero Academia” to seria doskonale oddająca wszystkie gatunkowe wymogi. Żadne arcydzieło, to czysta rozrywka, ale jakże udana i wciągająca. Czasem przegadana (spójrzcie tylko na dymki z tekstem na początku tomiku – nawet oparty na rozmowach „Bakuman” nie atakował aż tak naszych oczu), ale sympatyczna, pełna uroku, wciągająca i wypełniona akcją, która nie pozwala się nudzić. Kohoei Horikoshi bierze tu wszystko to, co sam uwielbia w shounenach czy komiksach superhero, wzbogaca o wątki rodem z kumplowskich filmów i serwuje w naprawdę świetnej otoczce.
Bo „My Hero Academia”, nawet jeśli fabularnie jest rozrywką dość typową, graficznie dystansuje od siebie niejeden konkurencyjny tytuł. Kreska jest dopracowana, pełna detali i realistyczna mimo pozornej cartoonowości. Rysunki są dynamiczne i nastrojowe, a tła dopracowane. Jest w tym także swoisty urok, jest lekkość, a także odpowiednia dawka mroku, podkreślająca klimat panujący na stronach, dzięki czemu całość jeszcze bardziej wpada w oko.
Tradycyjnie zatem polecam, bo polecać jest co. To tylko lekka, dynamiczna rozrywka dla nastolatków, ale w swoim gatunku naprawdę świetna. Ładnie wydana, warta jest poznania. A gdy będzie Wam mało – a w to nie wątpię – jest jeszcze publikowany także w Polsce spin-off „Vigillante: My Hero Academia – Illegals”, więc zabawa tak szybko się nie kończy.
|
autor recenzji:
wkp
29.03.2021, 07:09 |