WOJNA EPOKI KAMIENIA ŁUPANEGO
Akcja „Dr. Stone’a” wkracza w iście decydującą fazę. Po ostatnich wydarzeniach i szalonym finale poprzedniego tomiku, najnowsza część zabiera nas w jeszcze bardziej dynamiczną jazdę bez trzymanki. I robi to w typowy dla siebie sposób: fascynujący i wciągający, pomimo tego, że wiele etapów postępu cywilizacyjnego bywa bardzo mocno naciąganych.
Przygotowania do wojny się zakończyły. Nasi bohaterowie z Królestwa Nauki osiągnęli właściwie, co chcieli, więc teraz zbliża się ostateczne starcie z Imperium Tsukasy! Senku i jego ludzie muszą zaatakować jaskinię z cudowną wodą, ale żeby atak się udał, będą tego musieli dokonać w zaledwie dwadzieścia sekund. Czy taka akcja ma w ogóle szanse powodzenia? Kto wygra, a kto przegra? I do czego wszystko to doprowadzi?
Jeśli miałbym jakoś podsumować „Dr. Stone’a”, powiedziałbym, że to naukowy bitewniak. A może bardziej należałoby rzec, że shounenowo-bitewniakowi odpowiednik lektur typu nauka poprzez zabawę. Tylko, że gdy w naszych rodzimych dziełach Tytus, Romek i A’Tomek uczyli nas geografii, zabytków czy stopni wojskowych, a dwaj kosmici z galaktyki Gryfa (jeśli nie wiecie o co chodzi, koniecznie nadróbcie braki w rodzimej klasyce!) zapoznawali nas z przepisami ziemskiego ruchu drogowego, bohaterowie „Dr. Stone’a” przekazują nam w przystępnej formie najważniejsze ludzkie odkrycia.
Antybiotyki? Tak. Alkohol? Proch? Silnik parowy? Telefon? Krok po kroku wraz z bohaterami przybliżamy się coraz bardziej do obecnych czasów. Wiadomo, że nie wszystko uda się łatwo odtworzyć, ale jednak kibicujemy bohaterom. I, jak wspominałem, nie ma znaczenia, że wszystko to bywa naciągane, bo jak inaczej wytłumaczyć stworzenie gramofonu czy telefonu w czasach, w których poza wiedzą, bohaterowie dysponują jedynie technologią epoki kamienia łupanego, skoro całość wciąga i ciekawi. Któż z nas może zresztą powiedzieć, że ani trochę nie interesuje go to, jak bohaterowie mając do dyspozycji kamienie, minerały, jakieś tam mikstury etc., chcą zbudować łączność telefoniczną, czołg, włókno węglowe itd., a potem stanąć do wojny?
Tak oto wkraczamy w sam środek dynamicznej opowieści, gdzie nauka łączy się z walką, dynamicznymi akcjami, humorem i obowiązkową dla gatunku dawką seksownych dziewczyn o ładnych buziach. Chociaż „Dr. Stone” pod względem tego typu elementów pozostaje typowym shounenem, wciąż jest atrakcyjny i ciekawy. A do tego oczywiście świetnie zilustrowany. Bo może i kreska Boichiego jest mocno cartoonowa, jednak nie brak jej realizmu, dopracowania i szczegółowości.
Kto lubi shouneny, bitewniaki i opowieści akcji z pogranicza science fiction i fantasy, będzie zadowolony. To dobra seria, nie wybitna, ale bardzo przyjemna i angażująca czytelnika. Ma swój klimat i urok i zapewnia dobrą rozrywkę na poziomie.
|
autor recenzji:
wkp
31.03.2021, 06:52 |