PIXELOWY ŚLEDZIU
Z jednej strony gracz. Z drugiej nieco sentymentalny czterdziestolatek. Z trzeciej ojciec. Taki obraz Michała Śledzińskiego pojawia się w komiksach zebranych w album „KDP 64+”.
„KDP” - czyli „Komiks dla Pixela”. To seria jednoplanszówek, jakie Śledziu tworzy dla magazynu „Pixel” - miesięcznika poświęconego grom. Dodatkowe „64” w tytule oznacza zamieszczoną wewnątrz liczbę plansz cyklu (ale to też piękne nawiązanie do kultowego komputera wielu graczy - Commodore 64). Zaś „+” zdradza, że w albumie jest też kilka dodatków. Postać z okładki to sam Śledziu z córką, wciągany przez macki do świata gier. To też nie jest przypadek. Przez komiksowe plansze prowadzić będzie nas właśnie autor, dzieląc się wspomnieniami, uwagami, spostrzeżeniami. Na temat gier oraz… życia.
Śledziu jawić się może jako sentymentalny czterdziestolatek. Opowiada o grach, jakie wywarły na nim wrażenie. Prawi o komputerach, wgrywaniu gierek z taśm magnetofonowych, konsolach, smartfonach, czyli wszelkich urządzeniach, na których objawiają się gry. Ale broń Boże to żaden pierdołowaty czterdziestolatek, jakiego znamy z kultowego, PRL-owskiego serialu. To człowiek ciągle młody, nie tylko duchem. To człek ciągle gotowy na szaleństwo, choć już może nie takie, jak w czasach słynnego magazynu „Produkt”. Na zarwanie nocki, wrzucenie się w wir działania. To artysta łączący tworzenie z codziennością. I tej codzienności Śledziu w „KDP” nie unika. Szukanie deski klozetowej, opiekowanie się córką, rysowanie kolejnych komiksów, promocja nowych albumów, debaty sam ze sobą na temat życiowych rozterek. Gra w codzienność, gra w życie jest w tym komiksie równe istotna jak gra w gry – te nazwanie z tytułu, określone wymaganiami sprzętowymi, opisane warstwą graficzną i fabułą do rozkminienia.
Jest „KDP” niejako powrotem do „śledziowych” korzeni – swoje pierwsze komiksy rysował ćwierć wieku (!) temu dla „Secret Service” i „Świata Gier Komputerowych”. Jednak „KDP” to już inna praca niż choćby „Fido i Mel" - duet bohaterów brylujących w tamtych czasach. Zamiast czarnego często humoru, zamiast szalonych przygód wykreowanych bohaterów, w „KDP” mamy styczność z samym autorem. Autorem-bohaterem, który objawia się na komiksowych planszach, by prowadzić czytelnika przez świat gier komputerowych i wszystko to, co na co dzień tenże właśnie świat otacza. Takiego Śledzia czytelnicy jego albumów jeszcze nie widzieli.
Komiks Śledzińskiego poniekąd przypomina mi prasową serię wykreowaną przez jednego z klasyków polskiego komiksu. Mam na myśli „Porady Praktycznego Pana", gdzie Tadeusz Baranowski - odziany w kostium tytułowego bohatera - drwił z tematów będących dla wielu tabu. Tu narratorem i prowadzącym przez plansze jest Śledziu. Również plansze - mimo wszystko - są poświęcone jednej tematyce. Raz bardziej, raz nieco mniej osadzone są w klimacie gier i okołogrowym. A że o grach i okołograch można mówić w różnoraki sposób, Śledziu ma szansę na uniknięcie sztampy i nudy. Unika też hermetyczności, w jaką mógłby popaść tworząc komiks dla jasno określonej grupy. „KDP” na szczęście może czytać też ten, kto zakończył przygodę z grami na etapie wspomnianego Commodore, Atari czy ZX Spectrum (jak piszący te słowa), skupiając się na drugim – tym biograficznym – obszarze opowieści.
Wspomniałem, że „KDP 64+” to też dodatki. Największym zaskoczeniem jest nowy epizod z… bohaterami „Osiedla Swoboda”. Tu za sprawą czynnika magicznego (inaczej być nie mogło) trafiają do świata „KDP”. „Śledziu” tym samym kreuje swoisty crossover między swoimi seriami (swoją drogą ciekawe, czy epizod ten pojawi się kiedyś również w albumowym wydaniu „Osiedla Swoboda”, czy pozostanie jedynie w tej formie, w tym miejscu?). Do tego trochę gierkowych ilustracji oraz wspominkowy, komiksowy wywiad, w którym do głosu dochodzą Fido i Mel.
Zacna rzecz. Nie tylko dla graczy.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
21.03.2021, 10:21 |