ŻYĆ TAŃCEM
Po trwającej ponad dwa lata przerwie – tyle bowiem minęło od wydania na polskim rynku trzeciego zbiorczego tomu – „Studio tańca” powraca. chociaż akurat z tańczeniem mi nie po drodze i talentu do niego nie mam (moja lepsza połowa może zaświadczyć ;) ), doskonale bawiłem się czytając poprzednie części i równie przyjemna była dla mnie ta przygoda. Jeśli zatem lubicie europejskie komediowe komiksy dla całej rodziny, to kolejna z pozycji, której powinniście się przyjrzeć.
Alia, Lusia i Julia to przyjaciółki, które chodzą także do Studia Tańca. Taniec to bowiem ich pasja, której nic nie jest w stanie przeszkodzić. Zazdrosna koleżanka? Znikająca suknia? Rodzice? Nowa znajoma? To wszystko tu jest, ale taniec pozostaje najważniejszy. Ale na bohaterki czeka coś więcej, niż tylko codzienne wydarzenia. Próby do spektakli, wyjazd na kurs flamenco do Sewilli… I co jeszcze na nie czeka?
„Studio tańca” to taki rodzaj komiksu, jak znakomita seria „Sisters” czy udana „Kasia i kot”. Jeśli więc czytaliście je i im podobne tytuły, których na rynku nie brakuje, po ten możecie sięgnąć w ciemno. To taki sam rodzaj komiksu, identycznie skonstruowany i oparty właściwie na tym samym typie humoru. Tym, którzy jednak nie mieli takiej możliwości, należy się pewne wyjaśnienie, co cykl ma do zaoferowania i jak to wszystko wygląda.
W skrócie rzecz ujmując, „Studio tańca” to typowa dla współczesnego komiksu frankofońskiego seria komediowa. Poszczególne jej tomy zbierają w sobie krótkie, głównie jednostronicowe historyjki, które śmiało można określić mianem skeczy. Każda z nich jest więc zamkniętą zabawną opowieścią z pointą, a ich fabuły, choć przede wszystkim dotyczą tematyki tańca, są na tyle uniwersalne by spodobały się każdemu czytelnikowi, który ma ochotę pośmiać się w prosty i niezobowiązujący sposób. Tym bardziej, że twórcy poruszają tu tematu szkoły, przyjaźni czy codziennego życia nastolatków, co przydaje jej uniwersalności.
A jak to wszystko prezentuje się od strony graficznej?. Typowo dla swojego gatunku. Kreska jest prosta, czysta i cartoonowa, ale rysunki, podobnie jak kolor, wpadają w oko i same w sobie potrafią rozbawić. Ma to wszystko swój urok, bywa też nastrojowe czy po prostu sympatyczne. Do tego nie można zapomnieć o wydaniu. Owszem, format jest nieco mniejszy, niż standardowe albumy europejskie (zamiast A4 mamy tu B5, czyli taki, jak w amerykańskich zeszytach komiksowych), ale za to w jednym tomie, w dobrej cenie, dostajemy trzy oryginale albumy. Na miłośników takich dzieł czeka zatem spora dawka sympatycznej rozrywki, do której chce się wracać. Sięgnijcie więc nawet, jeśli nie znacie poprzednich tomów, bo każdy album, jak i każda historyjka, to samodzielna opowieść, przy której bawić będą się czytelnicy niezależnie od wieku.
|
autor recenzji:
wkp
25.06.2021, 06:37 |