autor recenzji:
MonimePL
27.07.2022, 12:19 |
KONIEC W BABILONIE
Własne doświadczenia Toma Kinga z pięciomiesięcznego pobytu w Iraku stały się bazą do scenariusza komiksu „Szeryf Babilonu”. W grafikę tekst oblekł Mitch Gerads.
King wiosną 2004 roku naprawdę spędził parę miesięcy w Iraku. Pracował tam jako… agent CIA, gdzie wstąpił po 11 września i ataku Talibów na dwie wieże World Trade Center. Oczywiście w scenariuszu nie zdradził szczegółów przeprowadzanych na Bliskim Wschodzie akcji – przynajmniej tak twierdzi – ale stały się inspiracją do napisania fabuły dwunastoodcinkowej mini serii komiksowej o agentach wywiadu, lokalnej policji i społecznościach tworzących wybuchową - dosłownie i w przenośni – iracką mieszankę.
King wymyślił więc sobie Chrostophera Henry’ego, szkolącego miejscowych do przyszłej pracy w lokalnej policji. Wymyślił sobie też Safiję Al Akani dryfującą między dwoma światami – wschodu i zachodu. Wymyślił Nasira, który pomaga Chrisowi przy szkoleniach – ale jednocześnie ma przesrane u Irakijczyków – i jego żonę Fatimę. Wymyślił zabitego uczestnika szkoleń – Ali Al Fahara. Wreszcie Abu Rahina – terrorystę grającego rolę szwarccharakteru. Chociaż… komiksie Kinga tak naprawdę nie jest powiedziane do końca kto gra rolę złego, kto dobrego. Przecież np. Nasir dziś grający rolę dobrego zamordował rodzinę grającej na różne fronty Safiji.
Oddaje to atmosferę Iraku na początku XXI wieku, gdzie panuje istny burdel. Gdzie – po obaleniu Saddama Husajna – zapanował istny burdel, w którym wszyscy zaczęli kręcić swoje interesy. Ale i istny burdel, nad którym tak naprawdę nikt nie panował. Scenariusz dzieje się dokładnie w momencie, kiedy „trzeba złożyć ten kraj z powrotem do kupy”. Kiedy nie wiadomo jak dalej funkcjonować mają Szyici, Sunnici, Kurdowie. Gdzie przecież ciągle obecni są dżihadyści czy ludzie wywodzący się z husajnowskiej partii Baas.
Chaos podkreśla też graficzna kreacja „Szeryfa Babilonu”. Na planszach Mitcha Geradsa panuje realizm. Jednak realizm ten został przykryty warstwą „irakijskiego” kurzu, piachu, brudu, wypalenia na słońcu. Podobnie jak w fabule to też kraj, który wymaga „poskładania” – uporządkowania, odbudowy, tchnienia nowego życia. I mimo początkowego wrażenia chaosu, King splata wszystkie wątki, wyjaśnia, ale i pozostawia czytenika w pewnym zawieszeniu. Zawieszeniu, w jakim pozostał Irak.
W komiksie brakuje mi tylko jednej rzeczy. Krótkiego wprowadzenia przybliżającego czytelnikowi sytuację panującą w Iraku w 2004 roku, kiedy dzieje się akcja. Szkicu na temat akcji skierowanej przeciwo Husajnowi i tego, co po niej nastąpiło. Z drugiej jednak strony to nie ma być komiks realistyczny, bazujący na wspomnieniach – jak albumy za które odpowiadają Igort czy Joe Sacco (ich fani mogą poczuć się rozczarowani) – ale opowiedziana w irackich realiach sensacyjna fabuła. I tak należy ten komiks odbierać. Nie jako reportaż, ale fikcję inspirowaną realiami. Z dodatków mamy za to teksty od autorów, w których wspominają pracę nad „Szeryfem…”, trochę szkiców i wstępne projekty okładek poszczególnych rozdziałów.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
09.07.2021, 20:52 |