MAGICZNY KONIEC
Seria „Magi” wreszcie dobiegła końca. Po trzydziestu siedmiu tomikach wypełnionych akcją i niezwykłościami, opowieść łącząca shounenowy bitewniak z „Baśniami tysiąca i jednej nocy” dobiega końca. I chociaż czasem autorka mogła skrócić niektóre wojenne epizody, „Magi” to seria, która dostarczyła mi solidnej dawki zabawy, na jaką liczyłem i z ochotą polecam ją każdemu miłośnikowi gatunku.
Świat, jaki znają bohaterowie może przestać istnieć. Aladyn, Alibaba i reszta nie zamierzają jednak siedzieć z założonymi rękami i godzić się na taki stan rzeczy. Zacięta walka trwa, zagrożenie narasta, tragedie i szczęśliwe chwile mieszają się ze sobą, ale jaka będzie przyszłość? I co czeka naszych bohaterów?
To już ostatni tom serii, więc tradycyjnie nadszedł czas podsumowań opowieści, jako całości. Pamiętam, jak na początku sięgnąłem po „Magi”, nie do końca przekonany, czy to rzecz dla mnie. Uwielbiałem shouneny, ale arabskich opowieści nie trawiłem zupełnie. A jednak mnie kupiła. Dlaczego? Najpierw, bo skojarzyła mi się z uwielbianym przeze mnie „Dragon Ballem”. W obu przypadkach mieliśmy bowiem początkowo dziecięcych bohaterów, którzy wyruszają na szaloną wyprawę przez niezwykły świat, podczas której mają coś odnaleźć. Do tego obaj mieli dostęp do dużej siły i niezwykłego artefaktu wspierającego ich w tym wszystkim, a jakby tego było mało mogli na czymś latać. Humor, pewna nieświadoma erotyka i ciągłe walki… Długo można by wymieniać.
Potem seria jednak zaczęła wciągać też innymi elementami. Dojrzała, jak dojrzał jej bohater, rozbudowała tajemnicę, bawiła się elementami arabskich baśni, legend i historii. W skrócie, zmieniła się we wzorcowy shounen – dynamiczny, wciągający, zabawny… Owszem, czasem walki okazywały się nadmiernie eksponowane, kilka politycznych elementów też można było sobie darować, ale i tak zabawa z serią była bardzo udana i nie nudziła ani przez chwilę. A przy trzydziestu siedmiu niemal dwustustronnicowych tomikach nie było to wcale tak oczywiste, prawda?
Do tego „Magi” od początku do końca oferuje świetne, też kojarzące się z „Dragon Ballem” rysunki. Rysunki proste, ale jednak dopracowane, dynamiczne, czasem nastrojowe, znajomo wyglądające, ale mające swój charakter. Wisienką na torcie jest tradycyjnie dobre wydanie. I dlatego, jak już pisałem na wstępie, polecam ten tytuł zarówno miłośnikom shonenuów, jak i „Baśni tysiąca i jednej nocy”. i robię to z czystym sercem, bo na miłośników czeka nie tylko dobra, ale przy okazji także iście epicka w swym rozmachu zabawa.
|
autor recenzji:
wkp
26.05.2021, 06:31 |