CZYNNIK STRACHU
„Fear Agent” to jedna z bardziej udanych serii Ricka Remendera. Bezpretensjonalna, bez ambicji do czegoś wyższego, stanowi po prostu kawał dobrej rozrywki. Rozrywki wartej polecenia każdemu miłośnikowi fantastyki, który ma ochotę na lekkie, proste dzieło, przypominające mu o innych popkulturowych dokonaniach, na których pewnie się wychował.
W życiu Heatha Hudsona wydarzyło się wiele. I to do tego stopnia, że obecnie skończył, jako ostatni przedstawiciele ludzkiej rasy w całym wszechświecie. Ale, zdaniem Tetaldian, nadal jest o jednego człowieka za dużo. Wciąż więc Heath pozostaje głównym celem. Ale celem niebezpiecznym, bo zaczynającym odrywać sekrety historii jego wrogów. Dzięki temu pojawia się szansa, by zmienił to, co się stało, ale także i znalazł upragnione odkupienie. Stawka jest wysoka, jak nigdy, ale czy wiecznie zapijaczony bohater będzie w stanie wykorzystać to, co zesłał mu los?
Za co lubię „Fear Agent”? Za sentyment do rozrywkowej fantastyki rodem z lat 80. i 90. XX wieku. Można się tu nawet doszukiwać inspiracji „Gwiezdnymi wojnami”, bardziej jednak pobrzmiewają w tym wszystkim echa zarówno kosmicznych eventów Marvela i wszelkich tych fantastycznych, czasem bardziej mrocznych, czasem zabawnych kreacji kosmicznych ras rodem z „Facetów w czerni”. Owszem, wraz z rozwojem akcji więcej tu powagi, bywa też bardziej ponuro, ale zasadnicza koncepcja pozostała tak sama.
A jaka ona jest? By pokazać dynamiczną, pełną akcji i szybkiego tempa kosmiczną opowieść rozrywkową. Remender nie szarżuje tu z ambicjami, chociaż zdarzają mu się bardziej emocjonalne czy cięższe momenty, stawia na dobrą zabawę i to dostajemy. A wszystko to wreszcie doprowadzone do wielkiego finału. Co nie znaczy, że to koniec zabawy. Trzeci tom kończy całą opowieść, ale przecież pozostały jeszcze m.in. pominięte w głównej fabule numery. I to czeka na nas, miejmy nadzieję, już w wkrótce.
A póki co, mamy ten album. Jak poprzednie tomy, tak i ten jest zasadniczo pogrubiony (polskie wydanie oparto na oryginalnym „Fear Agent: Final Edition”), świetnie zilustrowany i wart przeczytania. To tylko rozrywka, zgoda, to tylko niezobowiązująca historyjka o kosmicznych walkach – to też prawda – ale jednak ujmująca, posiadająca własny urok i charakter i naprawdę przyjemna w odbiorze. A we współczesnych komiksach tego typu coraz rzadziej zdarza się nawet jedynie dobra rozrywka, więc tym bardziej warto ten tytuł docenić.
|
autor recenzji:
wkp
01.06.2021, 06:55 |