SAGA RODU WINCZLAVÓW
Prócz kolejnych tomów pokazujących nowe perypetie Largo Wincha miłośnicy serii mogą też cofnąć się do początków finansowego imperium. W nowej serii „Fortuna Winczlavów” podróżujemy do roku 1848.
Wtedy to poznajemy Vanko Winczlava. Uchodźcę z Czarnogóry, który próbuje szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Wraz z nim na pokładzie statku znajduje się dziewczyna z Dubrownika – o który Vanko zahaczył po drodze – niejaka Veska Stojanova. By pomóc jej w rozpoczęciu życia na nowo, na statku biorą ślub. Po dotarciu do Stanów Winczlav opiekuje się porzuconym przez nią dzieckiem - Sandym. Później i on układa sobie życie – zakłada rodzinę, rodzi mu się syn - Milan. Po procesie trafia do więzienia, z którego wygrzebuje się tylko dzięki wybuchowi wojny miedzy północą, a południem. Ale to nie oznacza końca jego problemów. Brzemię Winczava przechodzi na Sandy’ego i Milana. Pierwszy próbuje odnaleźć szczęście na zachodzie. Drugi na południu. Licząc na Amerykański Sen częściej natrafiają jednak na przeciwności losu…
„Fortunę Winczlavów” pisze Jean Van Hamme – pomysłodawca takich serii jak „Largo Winch”, „XIII” czy „Władcy chmielu”. I tę ostatnią serię przywodzi na myśl saga o rodzinie Winczlavów. Zbudowana jest na identycznych założeniach. Każdy z tomów pokazuje wycinek dziejów rodu. I we „Władcach…”, i w „Fortunie…” Van Hamme stosuje zasadę sinusoidy. Wiadomo, że jeśli komuś już coś się uda, za chwilę i tak zaliczy „glebę”. Później wstanie, otrzepie się… Mało to odkrywcze. Ale trudno też od Van Hamme’a (rocznik 1939) oczekiwać już nowatorskich rozwiązań. Stosuje sprawdzone patenty. A że jest przy tym wtórny? Czytelnicy w większości i tak mu darują...
Stali odbiorcy serii „Largo Winch” mogą być zaskoczeni warstwą graficzną. Nie tworzy jej Philippe Francq znany z drobiazgowego, realistycznego rysunku w serii głównej. Album „Vanko. 1848” zilustrował Philippe Berthet, zaś kolory nałożyła Meephe Versaevel. Spróbowali wejść w stylistykę starych filmów, uzyskać vintage’owy klimat. I to akurat im się udało.
Czy zaczynać przygodę z „Largo Winchem” od „Fortuny Winczlavów”? Raczej nie. Mimo wszystko podstawowe albumy to znacznie lepsza jakość niż prequel. To raczej dodatek do serii. Ciekawostka, która trafi wyłącznie w ręce czytelników, którzy już dobrze znają - i regularnie kupują - cykl podstawowy. Ale i ciekawostka, którą równie dobrze można sobie odpuścić.
Na koniec jeszcze dwie uwagi. Jedna do polskiego wydawcy, druga do… scenarzysty. Do tej pory „Largo Winch” publikowany był w formacie mniejszym niż A4. Teraz zaś wydawnictwo Kurc powiększyło rozmiar albumu. Ba, kolejny tom serii zasadniczej (zbiera albumy „Gwiazda poranna” i Szkarłatne żagle”) też wydaje w formacie A4! Po cóż teraz ta zmiana? Nie wiem. A druga uwaga – drogi panie Van Hamme. W połowie XIX wieku najważniejszym miastem Czarnogóry nie była Podgorica ale Cetinje. Zmieniło się to dopiero w 1946 roku.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
11.07.2021, 00:02 |