Komiksowe opowieści w klimatach westernowych ma w swojej ofercie prawie każdy wydawca w naszym pięknym kraju. Tym bardziej potentat naszego rynku, czyli warszawskie wydawnictwo Egmont. Jest teraz swoista moda na czytanie opowieści dziejących się w okresie kolonizacji i stabilizowania się życia na terenach zachodnich i środkowych ziem Ameryki Północnej. Czy to wydawnictwo mangowe, czy to wydawnictwo komiksowe, każdy chce mieć w swojej ofercie western. Nie inaczej jest ze wspominanym wydawnictwem Egmont, które systematycznie przybliża nowe i stare opowieści ze świata "Lucky Luke", a także wydało już całość głównej serii i spinoffów o Mike Blueberry'm.
Dodam esencjonalnych przygód Mike Steva Donovan'a, o pseudonimie „Blueberry” a.k.a. „Złamany nos” a.k.a. „Szuler” a.k.a. „Kojot”.
Idąc za ciosem, w krótkim odstępie czasu, ten warszawski edytor, wydał także dwa zbiorcze tomy Młodości Bluebeyrr'ego.
Jestem świeżo po lekturze tych dwóch zbiorczych wydań, a to dobry moment, aby w kilku zdaniach ocenić oba tomiszcza. Od razu na wstępie chciałbym dodać, iż Młodości Bluebeyrr'ego, jest prequelem, do głównej serii "Blueberry". Historia przedstawia więc zdarzenia rozgrywające się wcześniej niż zdarzenia znane z głównej serii, a także tłumaczy wiele aspektów i zagadnień związanych z naszym głównym bohaterem, W tych dwóch zbiorczych tomach wyjaśnia np. kiedy poznał i jak poznał generała Dodge, jak to się stało, iż południowiec przeszedł na stronę Unii i walczył po tej stronie, jako porucznik kawalerzystów. Albo jak, to się stało, iż nasz Mike Blueberry doznał w młodości złamania nosa. Takich smaczków jest tu multum. ale aby nie psuć Ci zabawy, to więcej nie zdradzam.
Jednakże, z kronikarskiego obowiązku musze napisać, iż pierwszy zbiorczy tom zawiera w swojej zawartości trzy pierwsze zeszyty Młodość Blueberry’ego pt. La jeunesse de Blueberry, Un Yankee nommé Blueberry, Cavalier bleu - stworzone przez parę artystów dobrze znanych z podstawowej serii Blueberr'ego. Mowa tu o dwóch, niestety już nieżyjących, mistrzach światowego komiksu. Mowa tu, o scenarzyście Jean-Michel Charlier i rysowniku Jean Giraud, znanym także pod pseudonimem artystycznym Moebius. Obaj autorzy w 1975 roku, po zakończeniu siedemnastego tomu pt. Angel Face, czyli finału piątego cyklu z serii podstawowej Bluebeyrr'ego, postanowili za namową swojego wydawcy (Dargaud) stworzyć kilka historii o młodości naszego bohatera. Notabene zawartych w trzech wspomnianych juz powyżej zeszytach. A następnie w 1980 roku obaj mistrzowie komiksu powrócili do tworzenia podstawowej serii Bluebeyrr'ego. Ma się rozumieć (po częściowym) przekazaniu właściwym ludziom kontynuacji prequela. Ale o tym za momencik.
Tak, jak juz wspomniałem owe trzy komiksy z pierwszego zbiorczego tomu wydanego przez Egmont, przedstawiają nam naszego bohatera - uwaga - Mike Donovana (bo tak brzmi prawdziwe nazwisko Złamanego Nosa), z bardzo ciekawej perspektywy. Początkowo w roku 1861, jako zagorzałego zwolennika niewolnictwa, potentata ziemskiego z Georgii i gościa polującego na zbiegłych niewolników. Do tego zakochanego w sąsiadce Harriet Tucker, z która to rodzinną miał sąsiedzki i wiekowy spór o szablę ofiarowaną przez prezydenta Waszyngtona, wspólnym przodkom obu rodzin. Nasz Mike, w wyniku wielu zawirowań, zdrad i morderstwa, zostaje skazany na infamię. Ścigany musi uciekać na północ USA. Tam zaciąga się do armii i zostaje wplatany w amerykańską Wojnę Domową. Dochodzi tu do dramatycznych wydarzeń, gdzie bliskie mu osoby stracą życie. Pierwsze dwa zeszyty tego, pierwszego zbiorczego tomu są brawurowymi, bez trzymanki opowieściami o wojennych ekscesach naszego południowca. Trzeci zeszyt, gdzie nasz bohater będąc juz porucznikiem wojsk Unii, brawurowo schwytał trzech braci złodziejaszków, to właściwie juz opowieść zapowiadająca klasyczne przygody naszego chojraka. Notabene, jest juz po Wojnie Secesyjnej, a Mike służy w słynnym forcie Navajo, a jeszcze w tle pojawia się znany i lubiany moczymorda McClure.
Chciałbym tutaj nadmienić, iż pomimo takiego specyficznego zakończenia tego zbiorczego pierwszego tomu, to w kolejnych tomach tej serii, pojawiają się, ba nawet epopeje dotyczące wspominanej Wojny Secesyjnej. Np. jedna z nich będzie dotyczyła bitwy pod Gettysburgiem.
Nim, jednak Mike trafi na pola jednej z najkrwawszych bitew, pora tu przybliżyć tom drugi zbiorczy Młodości Bluebeyrr'ego. Tom ten, a właściwie tomiszcze zawiera w swojej zawartości sześć kolejnych zeszytów Młodości Blueberry’ego pt. Les démons du Missouri 4. Terreur sur le Kansas 5, Le raid infernal 6, La poursuite impitoyable 7. Trois hommes pour Atlanta 8, Le prix du sang 9.
Zeszyty 4-6 powstały do scenariuszy mistrza Jean-Michel Charlier'a. a zeszyty 6-9 do scenariusza François Corteggiani'ego. Tak! Tom szósty jest wspólnym dziełem obu scenarzystów! Oprawę graficzną wykonał, we wszystkich zeszytach, Colin Wilson. Tu taka ciekawostka, jest on uczniem mistrza Moebius. Tak! Celowo użyłem tutaj pseudonimu, czyli drugiego artystycznego alter ego wspominanego arcymistrza. Albowiem właśnie w takim stylu graficznym są namalowane wszystkie zeszyty wykonane przez Colina Wilsona. Ba! Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Musisz to zobaczyć! Plansze wyglądają niesamowicie, a te specyficzne cieniowania, ach jakże one robią Moebius'owy klimat.
Fabularnie także się dzieje tu bardzo wiele. W pierwszej historii nasz porucznik Blueberry podróżuje z odziałem do Fortu Scott. Zostają zaatakowani przez oddział milicji Rebelianckiej ze stanu Missouri, pod dowództwem Quentrila. Po nierównej walce, nasz główny bohater, z resztkami wojsk przedarłszy się do fortu, dowiedział się od swojego dowódcy, iż musi odnaleźć i zabić Quentrila. Jednakże musi to zrobić samotnie, gdyż w forcie są szpiedzy konfederaccy i jeszcze do tego nie można nikomu ze zwykłych żołnierzy ufać. Ba, a nie dość tego przybyły dzień wcześniej do Fortu Scott z Kansas, szalony demokratyczny senator postanowił, ze swoją prywatną armią najechać stan Missouri. Jego celem także było zabicie Quentrila. Mike Blueberry wyrusza z samobójczą misją.
Oj. dzieje się w tych sześciu tomach bardzo wiele. Nasz Mike stąpa w nich po cienkiej linii. Musi działać szybko i niczym pantera odskakiwać. Nie zmienia to stanu rzeczy, iż w miasteczkach ma czas na kobiety i karty. Pojawiaj się na jego drodze arcyłotrowie, zdradzieckie indywidua i fałszywi przyjaciele. Ach! Jakże są to rozbudowane i wspaniałe historie z Dzikiego Zachodu! Gdzie rządzą twarde prawa silniejszego. Yippee-I-Yay Yeej! Gdzie oglądasz pojedynki rewolwerowców, a za moment widzisz napady na bank i pościgi. Aj, dzieje się tu bardzo wiele!
Tu taka mała uwaga, przynajmniej piszący te słowa zauważył w czasie lektury zmianę scenarzysty w poszczególnych wspominanych zeszytach. Mianowicie u mistrza Jean-Michel Charlier opowieść z uporządkowanej i dodam historycznie uporządkowanej przygody, to w wykonaniu scenopisowym François Corteggiani'ego zamienia się w ostrą rozpierduchę. W sensie. w jego historiach jest więcej trupów i widocznej np. w słownictwie, ale i w scenach takiej czystej brutalności.
Jednakże w całości - w tych szczęściu zebranych (w jeden drugi tom zbiorczy) zeszytów -zobaczysz obraz świata, który nie jest, ani czarny, ani biały. Tu każda postać ma coś na uszami i nie jest krystalicznie czysta. Droga Czytelniczko! Drogi Czytelniku! Poruszasz się w swoistych zaułkach pogranicza, w okresie zawirowań historycznych USA, a w obrazie podobnym, jak np., w klimatach serialu „Hell on Wheels" i z każdą przeczytaną stroną chcesz więcej! Chcesz więcej popkulturowej mitologii Stanów Zjednoczonych końca XIX wieku. Chcesz więcej przygód Bluebeyrr'ego!
Na pewno, na zaistnienie tego pierwszorzędnego efektu ma także wpływ, ta malownicza i namalowana przez Colina Wilsona z wielką wirtuozerią szata graficzna. Jak już wspomniałem powyżej dzięki podobieństwu do prac mistrza Moebiusa, nadbudowują one wyjątkowy nastrój, a jeszcze ukazuje ona nastrój mrocznych czasów w Stanach Zjednoczonych Ameryki końca XIX wieku. Równocześnie jego oprawa graficzna bywa - w dobrym sensie - odbitkami filmowych spaghetti westernów np. Sergia Corbucciego, albo Sergio Leone. Bo zobaczysz w tym pracach np. podobne indywidua - o brudnych dłoniach z maltretowanymi twarzami i wszelakich wrednych amigos uciapanych kurzem prerii. Zobaczysz gości w długich płaszczach i w sombrerach i o zawistnych spojrzeniach, a do tego wszystkiego brakuje tylko muzyki Ennio Morricone.
Podsumowując! Dwa zbiorcze tomiszcza Młodości Bluebeyrr'ego, dodam perfekcyjnie wydane przez Egmont, mianowicie w twardej oprawie i z perfekcyjnym DTP, to kawał solidnej lektury. Ba! Polecam szczególnie czytanie wszystkiego od razu. Ba! Najlepiej zrobić sobie weekend z tą serią. w tle z muzyką Ennio Morricone. Oba oceniane tu tomy wspaniale uzupełniają się i uzupełniają klasyczną historię Bluebeyrr'ego. Ba, wpisuje się to wszystko w klasykę komiksowego westernu o przygodach niesfornego i charyzmatycznego Bluebeyrr'ego. Do tego gwarantuję nie zawiedziesz się! Dostaniesz pełnokrwistą przygodową opowieść drogi i szwendającego się po Dzikim Zachodzie i uczącego się życia, ale już charyzmatycznego bohatera. Do tego dostaniesz wierną i spójną, bardzo czytelną wizję życia na ociekającym kurzem, whisky i posoką Dzikim Zachodzie, gdzie prym wiedzie nasz chojrak! Gwarantuje, iż to wszystko będzie dłuższa chwilą wyjątkowo dobrego, a wręcz świetnego relaksu. Yippee-I-Yay Yeej! Młodości Bluebeyrr'ego tom 1 i tom 2 to tzw. komiksowe westernowe "musisz mieć"! Oby Egmont nie zwlekał z wydaniem ostatnich dwóch zbiorczych tomów tej pierwszorzędnej serii!
Zdecydowanie polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
27.01.2022, 09:17 |