SMRÓD ZAPACHEM ZWYCIĘŻAJ
Jedno dłuższe posiedzenie „na tronie” zajmuje lektura komiksu „Halina”. Komiksu, z którego fekalia wyciekają każdą stroną.
„Dawno, dawno temu. Konkretnie wtedy, kiedy to były czasy a niektórzy mieli zajebiste dzieciństwo, w blokach na szóstym mieszkała Halina. Halina zawsze trochę się różniła od swoich rówieśników.” Wolała siedzieć w domu, przy świecach i słuchać Joy Division. Jej ojciec nie był jej ojcem. Ale o tym dowiedziała się, gdy miała kilkanaście lat. Wtedy to matka opowiedziała jej swą emigracyjną historię, gdy wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by sprzątać kible. Tam też nie tylko poznała, ale i zbliżyła się do amerykańskich herosów. I tak powstała Halina…
Ci herosi to Freshmaker (to ten dobry) oraz Człowiek Kupa (wiadomo…). Po latach pojawiają się na polskim blokowisku. Ojciec biologiczny i ten, który ją wychowywał przez lata ścierają się, by zawalczyć o dziewczynkę. Który z nich wygra? Czy smród wygra z zapachem? Czy może fekalia i tym razem wypłyną na wierzch? O tym opowiada Diego Morales. Chłopak z Podlasia, który w latach 90. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych (znając życie, pewnie pochodził z Moniek lub Knyszyna ;) Jego tekst po latach wpadł w ręce rysownika Ernesto Gonzalesa, jego kumpla z wakacji.
Efektem jest cudowna / gówniana* superbohaterska historia zatytułowana „Halina”. Istna jazda bez trzymanki. Komiks, który wpisuje się w klimat, z jakiego znany był przed laty nieodżałowany magazyn „Produkt”. W klimat nieskrępowanej radości z tworzenia absurdalnej / gównianej* historii, w której możliwe jest wszystko to, co głowa akurat podsunie.
Ale paradoksalnie to też znakomita parodia trykociarskich komiksów zza oceanu. Parodia czerpiąca z amerykańskich schematów – jak zaskakująca geneza bohaterów, rodzinne tragedie, sekretna tożsamość, nieograniczona siła, chęć zapanowania nad światem - które – po przepuszczeniu przez alternatywną wrażliwość autorów – dają zupełnie nową jakość. Tak fabularną, jak i graficzną. Dość powiedzieć, że rysowanych przez Gonzalesa scen, gdy złe gówno zalewa świat nie powstydziliby się twórcy zaangażowani w komiksy ze Spidermanem czy Hukiem…
Albumik zatytułowany „Halina” – jak na superbohaterszczyznę przystało – dopełniają inspirowane amerykańszczyzną (Superman, King Kong, Szczęki) okładki zeszytów z serii „Freshmaker” oraz galeria plakatów o fekalnej tematyce. Jak dla mnie mocny kandydat do tytułu „Superbohaterskiego Komiksu Roku 2021”.
Andrzej Kłopotowski
*niepotrzebne skreślić
P.S. A na serio. Morales to oczywiście ściema. Gonzales zaś – po „Kapitanie Bzyku” i antologii powstańczej „Nim wstanie dzień” - kolejny raz pokazuje inną stronę swej twórczości. Nie dając się przy tym łatwo zaszufladkować.
autor recenzji:
Mamoń
18.09.2021, 20:21 |