A MOŻE RZUCIĆ TO WSZYSTKO I WYJECHAĆ DO IZRAELA?
Nie przecierajcie oczu ze zdumienia. Kobieta z okładki to nasza piękna… Zlabia. Chłopak obok niej to jej wnuczek, Alleluja. I tylko kot pozostaje tym samym kotem.
To Zlabia w roku 1973, kiedy ze swą rodziną ląduje w Jerozolimie. W Jerozolimie, o której przez długie lata słyszy od męża, że to miejsce, do którego mogliby się przenieść z Algierii. Po to, by nie być wytykanym palcami, by nie być wyzywanym od Żydów. Sęk jednak w tym, że gdy w końcu po latach gadania trafił na Bliski Wschód, zostaje wzięty za… Araba. Cóż. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Właśnie marzenie o Izraelu jest przyczynkiem do snucia kilku bliskowschodnich przypowieści z morałem. Rabin rabina wspomina dzieciństwo, gdy – jako tłumacz – pomaga pewnej kobiecie nie znającej ni w ząb arabskiego ani hebrajskiego w podróży po Ziemi Świętej. Zlabia snuje przypowieść o myśliwych, Żydach, Palestyńczykach i miłości ponad granicami. Ale też o kibucach i nowych Żydach, którzy chcą zerwać z przeszłością. Z kolei rabin – smutną opowieść o pogrzebie pod egipskimi piramidami, które – z braku laku - „zrobiły” za państwo żydowskie. Wszystkie mają skutecznie… obrzydzić mężowi Zlabii wizję spotkania z tradycyjnym judaizmem.
„Wracajcie do siebie!” to dziesiąty już album z serii „Kot rabina”. Joann Sfar kontynuuje w nim swą opowieść, w której – bazując na rodzinie Zlabii i gadającym kocie – odnosi się do tradycji judaizmu. Ale coraz mocniej też zaczyna komentować izraelską rzeczywistość. Przypowieść o kochankach to przecież nic innego, jak nawiązanie do ciągłego konfliktu między Izraelem a Palestyną. Pokazywanie paluchami, wyzywanie od „Żydów” i „Arabów” to też forma wyrażenia sprzeciwu wobec tego, co dzieje się i na Bliskim Wschodzie, i w Europie jeśli chodzi np. o wyznawanie swojej wiary. W komiksie sytuacja ta uwypuklona zostaje sceną odprawiania nad brzegiem morza Taszlich – obrządku wytrząsania z kieszeni paprochów, które mają symbolizować zło. Do tego dochodzi jeszcze kwestia asymilacji czy dwóch dokumentów. Pierwszym z nich był dekret Cremieuxa – przydzielający algierskim Żydom narodowość francuską. Drugim deklaracja Balfurra mówiąca o chęci odtworzenia w Palestynie „żydowskiej siedziby narodowej”.
Najnowszy „Kot rabina” to lektura dla zagorzałych fanów serii i Joanna Sfara (to też ciąg dalszy jego graficznych popisów). To też pierwszy z komiksów, w których maczał palce, jakie nasi wydawcy zaplanowali na końcówkę tego roku. Lada chwila dostaniemy przecież trzeci tom „Klezmerów”. W grudniu zaś ma ukazać się trzecie tomiszcze serii „Donżon” (EDIT: niestety, "Donżon" nie ukaże się :( jednak w grudniu). „Kot rabina” to solidna przystawka przed tymi daniami.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
04.11.2021, 22:08 |