OPOWIEŚCI Z PUSTKI
Z jednej strony przypomina przeszłość. Z drugiej - jest jak zła przyszłość, która czai się za rogiem. Pustka. A jest jak Polska.
Pustka stała się miejscem, w którym dzieją się "Zapiski Orifiela". Jest miejscem, które jest trochę jak Polska z czasów władzy ludowej. Z tym, że została ona jeszcze bardziej przerysowana, jeszcze bardziej wykoślawiona, wykrzywiona. Mamy więc przodowników, towarzyszy, bumelantów, zwykłych mieszkańców, konstruktorów i zapijaczonych artystów. Mamy fabryki, bloki z wielkiej płyty na osiedlu im. Frontu Wyzwolenia Zanzibaru, podupadłe lokale, sklepy, umilające rzeczywistośc dekoracje tworzone przez lokalnych plastyków, ale i zamkniete linie kolejowe czy morze bez wody.
Ale Pustka jest też miejscem, którym Michał Kalicki - bo to jego książka - próbuje przestrzec nas przed nietrafnymi wyborami. Nie jest powiedziane, czy Pustka stała się taką na skutek wojen, prania mózgu jakie zrobiła złożona z oszołomów władza czy innego kataklizmu. Wiadomo, że coś się wydarzyło, że zadział się nagle nowy świat. Reliktami starego są zapiski, jakieś wiersze, piosenki, które od czasu do czasu komuś sie przypominają. Pojawiają się, by pokazać, że kiedyś Pustka nie była pustą. Była Pustką ludową, po której przyszła wolna Pustka. A później coś tąpnęło...
"Zapiski Orifiela" są próbą opisania tego swoistego postapo. Świata po. Świata tylko niby normalnego. Świata bedącego parodią samego siebie. Naginanego, zamykanego przez towarzyszy gdy zajdzie taka potrzeba, by nikomu nie przyszło do głowy za bardzo się wychylać. Wyłamywać poza schemat. Poza myślenie, że pięknem są malunki na paździerzu a luksusem mieszkanie w wielkopłytowcu bez balkonów.
Opowieści z Pustki nie są komiksem. To ilustrowane zapiski właśnie. Krótkie formy literackie układające się z pewien cykl. W uzupełniające się wzajemnie historie i opowieści. Pod tym względem przypomniały mi się "Opowieści z głębi miasta" czy "Opowieści z najdalszych przedmieść" Shauna Tana. Ale pod wzgledem treści to już inna bajka. To tak, jakby Shaun Tan odpuścił swoje baśniowo-zwierzęce klimaty, a zananurzył się w morzu polskiej wódki w naszym kraju sprzed termomodernizacji i pastelozy.
Zaskoczeniem moze być, że zilustrowania podjął sie sam autor. Do tej pory kojarzony był raczej jako scenarzysta - to on ubrał w słowa i historię szkice Krzysztofa Gawronkiewicza, w wyniku czego powstały "Beneficio" i "Zwrotnik Panny". Tymczasem Kalicki to... absolwent Wydziału Grafiki i Malarstwa na łódzkiej ASP. Ilustracjami "Zapisków Orifiela" są duże tablice, gdzie główne role gra pełna detali "szara" architektura doprawiona odrobiną propagandowych barw i nielicznymi postaciami przemykającymi przez tę nieprzyjazną rzeczywistość.
"Zapiski Orifiela" są podobnym zaskoczeniem jak wydana przed rokiem "Andzia" z tekstem biskupa Piotra Mańkowskiego i grafikami Przemysława Truścińskiego. Czyżby więc Timof znalazł kolejną, ciekawą niszę do eksploatacji? Pozakomiksową niszę literacko-graficzną?
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
10.11.2021, 23:14 |