KTO WYGRA?
Kolejny tomik „Kakegurui” to zawsze jak jeszcze jedno dołączenie do szalonej gry. Najpierw czytelnik cieszy się, że już na to pora, potem zaczyna powoli wciągać się w nowe zasady i pierwsze etapy rozgrywki, a wreszcie daje się jej porwać, zalewają go emocje i… Znów trzeba czekać na kolejny tomik. Ale to właśnie pokazuje, jak znakomita jest ta seria, jak intryguje, ile wywołuje uczuć i przy okazji jak dużo niedosytu po sobie pozostawia.
Wielkie Zgromadzenie zbliża się o końca! Kto wygra? Kto zostanie nową głową szkolnego samorządu? Przygotujcie się na walkę Yumeko Jabami kontra Mary Saotome? Która z nich zwycięży? Która bardziej pragnie wygranej i czy to wystarczy?
Pisałem to wielokrotnie, napiszę znowu: „Kakegurui” wciąga. Wciąga, jak tornado. Wciąga, jak diabli. Zresztą co tam wciąga, przeczytacie jeden tomik, to przekonacie się, że niemal od razu także zaczyna uzależniać. Dlaczego? Dlatego, że serwuje nam emocje i napięcie, prawdziwe zagrożenie, dynamizm, który wprost powala, chociaż przecież bohaterowie nie walczą na macie, nie zmagają się na boisku, a większość swoich starć toczą siedząc przy stole. Czytelnik natomiast, szybko odkrywa, że nie tyle czyta tę mangę, nawet nie pochłania, a po prostu zaczął już nią żyć i kibicuje bohaterom.
A taki efekt wcale nie był oczywisty. Z „Kakegurui” jest trochę, jak z wrestlingiem, niby mamy tu do czynienia z czymś widowiskowym, ale jednak wszystko jest ustawione. Tu nie wygra wcale lepszy czy ten, któremu los rzucił lepsze karty albo po prostu którego Bóg obdarzył lepszym talentem do blefowania. Scenariusz jest już napisany i wykalkulowany, przebieg walki z góry zaplanowany, a zatem element losy, czyli to, co zawsze najbardziej emocjonujące, nie ma prawa zaistnieć. I nie istnieje. A jednak scenarzysta zdołał przemienić to w rzecz, która wciąga, emocjonuje, ciekawi – w końca my wyniku starcia z góry nie znamy – i urzeka na każdym polu. I nawet jeśli rzecz skierowana jest głownie dla płci brzydkiej i nie żałuje erotyzujących widoków, płeć piękna też będzie bawić się świetnie, jeśli lubi pełne napięcia historie.
Ale oprócz scenariusza, świetne są też rysunki. Dużo realizmu, dużo czerni, mroku i odpowiedniego uchwycenia wspomnianych już damskich atrybutów. A jednak nie brak w tej opowieści dojrzałości, klimatu i ogólnie wyśmienitego wykonania. Sterylnego, ale tym bardziej pasującego do treści. Dlatego też efekt finalny jest tak udany i tak godny polecenia.
|
autor recenzji:
wkp
03.12.2021, 06:57 |