LAMENTU NIE BĘDZIE
Oddanie komiksowego „Wiedźmina” Bartoszowi Sztyborowi było znakomitą decyzją. Pod względem scenariusza „Wiedźmi lament” trzyma dalej wysoki poziom. Dodatkowe plusy tom ten zbiera ode mnie za grafikę.
I od niej zacznę. Fabuła tego tomu „Wiedźmina” rozgrywa się na stronach przypominających drzeworyty (proszę nie sugerować się okładką, to zupełnie inna bajka). Poszczególne kadry i plansze wykonane zostały grubą, pełną ekspresji kreską, na którą nałożony został przybrudzony kolor. Dość powiedzieć, że to najciekawsza z dotychczasowych kreacji w serii przygotowywanej przez Dark Horse i CD Projekt. Mroczna i jednocześnie bardzo alternatywna jak na komiks będący – jak by nie patrzeć – mainstreamem. Tę wersję Geralta zawdzięczamy Vanesie R. Del Rey. Autorce, która jakoś do tej pory nie miała okazji szerzej zaprezentować swych umiejętności nad Wisłą. A szkoda. Doskonale sprawdza się w mrocznych historiach. Dlatego też i wiedźmińskie buty pasują jej jak ulał.
Pasują jak ulał też Bartoszowi Sztyborowi. Chwaliłem go już poprzednio, przy okazji tekstu o „Zatartych wspomnieniach” (KLIK). Dziś właściwie znów mogę powtórzyć, że dalej czuje klimat, z jakiego znane były wiedźmińskie opowiadania Andrzeja Sapkowskiego. Sztybor nawiązuje do nich, dokładając swoje cegiełki. W „Wiedźmim lamencie” porusza kwestię wykorzystywania seksualnego dziewczyn z osady Neisse (jedną z nich jest Giltine – córka Potrima). Wątek ten scenarzysta splata z pragnącymi zemsty Laimami – opętującymi kobiety po stracie dziecka. Nietrudno przewidzieć, jak wygląda kolejne zlecenie naszego Geralta. Jednak nie wszystko jest tu proste tak, jak się wydaje. Za sznurki pociąga zupełnie ktoś inny, niż wskazywałby na to początek opowieści.
„Wiedźmi lament” to już szósty tom Wiedźmina w najnowszej, komiksowej odsłonie. I można powiedzieć, że w końcu seria ta wjechała na właściwe tory. Sztybor nie tylko pisze zaskakujące i wciągające fabuły, ale ma też nosa do odkrywania kolejnych rysowników. Vanesa R. Del Rey najlepszym na to dowodem. I z jednej strony chciałoby się, by dużej została w projekcie. A z drugiej – może lepiej szukać i eksperymentować graficznie z kolejnymi artystami dalej?
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
26.01.2022, 23:13 |