ALBERT, IRENE I SHERLOCK
Japończycy mają talent do snucia opowieści pozornie do nich niepasujących. Jedną z nich jest „Moriarty”, rzecz osadzona przecież w wiktoriańskiej Anglii, która pokazuje – po raz kolejny zresztą – wszechstronność i talent artystów z Kraju Kwitnącej Wiśni. I że nawet z tak obcego im i ogranego tematu zrobić można naprawdę coś znakomitego.
Bal maskowy w pałacu Buckingham staje się okazją do negocjacji, jakie Albert podjąć ma z Irene Adler. To też okazja by wreszcie odkryć prawdę o motywach kobiety, a także tajemniczy dokument. Ale to jedynie początek tego, co nadchodzi, a co zmienić może Imperium Brytyjskie …
Jak mawia Stephen King, najlepiej pisać jest o tym, na czym się znamy. Tylko wtedy można należycie oddać wszystko to, co chcemy. To dotyczy też właściwie wszelkiej firmy twórczości. Dlatego, jak zauważycie, rzadko które dzieła traktujące o miejscu akcji odległym autorowi kulturowo i geograficznie są udane. Polacy piszący o amerykańskich postaciach działających na amerykańskim gruncie? Było tak nieraz, wyszło każdy chyba wie, jak. to jeden z całej masy takich przykładów, ale chyba każdy wie już o co chodzi. A Japończykom całkiem nieźle wychodzą nawet takie dzieła. A „Moriarty” dobrze to obrazuje.
Twórcy całkiem dobrze zgłębili tu zarówno dzieła Arthura Conana Doyle’a, jak i realia historyczne. Wiktoriańska Anglia, z jej podziałami klasowymi i problemami, oddana została w całkiem udany sposób, dobrze obrazujący ówczesną sytuację. I chociaż im dalej w serię, tym istotniejsza od tego tła społeczno-historycznego staje się sama akcja – czyli tak, jak być powinno – manga wcale na tym nie traci. A tym bardziej nie traci na tym czytelnik, który ceni sobie przygody Sherlocka i dostaje tu kolejną okazję poznania ich nowej wersji.
A jest to wersja bardzo udana. Mamy tu w końcu dużo akcji, świetny klimaty i ciekawie nakreślone postacie. Zabawa jest udana, tym bardziej, że wcale nie pusta. Dobrze oddane są również realia Wielkiej Brytanii sprzed ponad wieku – mówię w tym miejscu także o grafikach. A sama szata graficzna, dość sterylną, o czystej kresce, ale pasującą do treści i jest miła dla oka, a dynamika niektórych kadrów czy plansz jest znakomita.
W skrócie: kawał dobrej roboty. Coś, co miłośnicy przygód najsłynniejszego detektyw koniecznie powinni poznać, tak samo jak wszyscy fani thrillerów, kryminałów i sensacji, najlepiej osadzonych w retro realiach. „Moriarty” sprawdza się bowiem na tych polach naprawdę dobrze.
|
autor recenzji:
wkp
03.01.2022, 06:08 |