CZERWONA FASOLA NAJWIĘKSZYM WROGIEM KOWBOJA
To nie jest Lucky Luke dla młodszego odbiorcy. To po prostu przygody bohatera z czasów, gdy dopiero marzył o byciu znanym kowbojem zmierzającym na swym rumaku w kierunku zachodzącego słońca. "Niebezpieczne lasso" to drugi, wydany po polsku, album z serii "Kid Lucky".
Nie jest to jedyna różnica między seriami "Kid Lucky" i "Lucky Luke". "Duża" seria bazuje na pełnometrażowych albumach. Seria "mała" na jednoplanszówkach zahaczających o najróżniejsze tematy. Bo i Dziki Zachód ma różne twarze. To romantyczne przejażdżki, pojedynki na proce, zabawy, spotkania z Indianami, wizyty w saloonie lub składzie głównym, ale też problemy ze znalezieniem liścia na pustyni. Chyba nie muszę tłumaczyć do czego przydają się liście?
Hervé Darmenton znany lepiej pod pseudonimem Achde - odpowiada i za scenariusze, i rysunki - humorystyczne opowiastki zamyka na planszach liczących maksymalnie dziesięć kadrów. Wyjątkiem jest otwierająca album sześcioplanszówka, w której dorosły Luke, spotkawszy starego kumpla Billy'ego Bada wspomina czasy dzieciństwa.
Kreską "mały" Lucky nie różni się od serii głównej. Bohater też od razu jest rozpoznawalny. Ma ten sam strój, tę samą fryzyrę, ten sam wyraz twarzy. Zdarza mu się nawet być "przyłapanym" przez autora ze źdźbłem trawy w zębach, Mleczakach. Podobne są też komiksowe zakapiory, podobnie wyglądają miasta. Tu akurat akcja dzieje się w mieścinie Nothing Gulch, gdzie Luke spędzał dzieciństwo.
Tym, co rózni "małą" serię od "dużej" są dopiski pod planszami wyjaśniające różne zagadnienia z życia codziennego Dzikiego Zachodu, kowbojów i Indian. Pod hasłami "Czy wiesz że..." pojawiają się więc ciekawostki na temat dynamitu, parków narodowych, tytoniu, Alaski, budowy miast czy też gry w kulki.
Na szczęście serią "Kid Lucky" nikt z nami w kulki nie leci. Achde wpisuje się nią w stylistykę europejskich komiksów humorystycznych, jednocześnie rozbudowując uniwersum Lucky Luke'a o dodatkowe albumy. Ku chwale bohatera i przy jednoczesnym wywoływaniu uśmiechu na twarzy czytelnika.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
28.04.2022, 11:32 |