SMERFY, EKSPERYMENTY I PODRÓŻ
Kolejny tom „Smerfów” i kolejny powrót do klasyki. Egmont nie zwalniając tempa znów oferuje nam nie tylko jeszcze jedną przygodę małych, niebieskich stworków, ale – co najważniejsze – jest to przygoda stworzona przez samego Peyo, twórcę tych postaci i autora najlepszych tomów. A „Smerfy i Krakukas” to kolejny znakomity album, jaki gorąco można polecić i dzieciom, i dorosłym.
Zawsze to Papa Smerf musi ratować Smerfy przed zagrożeniem. Teraz to on wywołuje kłopoty! Jego eksperyment nad miksturą mającą zapewnić lepsze zbiory smerfojagód wymyka się spod kontroli! Gdy skutki okazują się być inne od zamierzonych, stworki chcą pozbyć się substancji, ale przez to rodzi się przerażający ptak, który atakuje wioskę. Jak Smerfy poradzą sobie z tym zagrożeniem?
Potem poznajemy Smerfa, który w odróżnieniu od swoich towarzyszy w wiosce nie znajduje takiego szczęścia jak oni. Dlatego postanawia wyruszyć w świat! Tylko czy to jest dobry pomysł, kiedy niedaleko czai się Gargamel?
Jak pisałem już wielokrotnie, „Smerfy” nad Wisłą zaczęły ukazywać się w roku 1990, a zakończyły – przynajmniej tamten etap wydawniczy – rok później, po ukazaniu się pięciu albumów. Ostatnim wówczas wydanym tomem był… Tak, właśnie „Smerfy i Krakukas”, na którego wznowienie czekaliśmy ponad trzydzieści lat. Ale w końcu jest i, jak się można było spodziewać, jest znakomity i nie zawodzi na żadnym polu.
Kto czytał „Smerfy i Krakukasa” w dzieciństwie, ten pewnie wrócił do niego z sentymentem. Ja tej okazji nie miałem, kiedy ukazał się na polskim rynku miałem jakieś trzy lata, a potem jakoś nie wpadł w moje ręce. Teraz jednak jestem bardzo zadowolony i myślę, że jako dziecko bawiłbym się jeszcze lepiej, nawet jeśli w tej serii wiele rzeczy zauważa się i docenia dopiero z perspektywy wieku. Całość oparta jest co prawda na tych samych motywach, co reszta serii, jednak talent Peyo sprawił, że w ręce czytelników trafia naprawdę znakomita, śmiesząca, ale daleka od pustej rozrywki historia dla każdego. A właściwie dwie historie, które są tak samo udane i, oczywiście, wyśmienicie zilustrowane (a także ładnie wydane). Jak każdy tom, nawet te pisane i rysowane już przez kontynuatorów spuścizny Peyo, tak i ten polecam gorąco Waszej uwadze. Zabawa, jaka oferuje jest znakomita, ponadczasowa i doskonała niezależnie od wieku odbiorcy. Pozostaje przy tym mądra, inteligentna i świetnie wykonana na każdym możliwym polu. O „Smerfach” słyszał chyba każdy, inaczej po prostu się nie da. Ale każdy też powinien je poznać. Tym bardziej, że kinowe filmy o ich przygodach wyrządziły serii krzywdę, zabijając całego jej ducha i klimat.
|
autor recenzji:
wkp
24.03.2022, 06:23 |