DZIELNY JAK RENART
Lista komiksów, w których maczał palce Joann Sfar właśnie wydłużyła się o kolejną sztukę. Album „Mistrz forteli” otwiera nową serię „Pieśń o Renarcie”.
Już sam tytuł jest nawiązaniem do francuskiego eposu rycerskiego - „Pieśni o Rolandzie”. Z kolei Renart to odniesienie do innej opowieści – „Powieści o lisie”. Zresztą nie tylko Renart z niej się wywodzi, ale też drugi z bohaterów – wilk Isengrim. Sfar nie byłby jednak sobą, gdyby ot tak po prostu przełożył na język komiksu średniowieczne teksty. Kreuje własną wersję historii bohaterów wplątując ich w coraz bardziej zaskakujące perypetie. I dobrze!
Epickie sceny zejścia do piekła, pojedynek ze szkieletami, spotkanie – oko w oko - ze śmiercią… To wszystko - i jeszcze więcej - jest w komiksie Sfara. Są też wspaniałe postacie – Maria z Francji będąca pierwszą pisarką (nie mylić z pisarzem; przecież jest kobietą), mała czarownica i jej kot-kartofel, czarownik Merlin czy wspomniana śmierć to ci, którzy grają pierwszoplanowe role. Do tego dochodzą jeszcze postacie drugoplanowe, będące przedstawicielami średniowiecznej struktury społecznej– jak król, legat papieski czy członkowie związku… chłopów pańszczyźnianych.
A właściwie pogrywają sobie nimi dwa psy: Boron i Blaise. Wędrowni gawędziarze bawiący swoimi opowieściami mieszczan i wieśniaków. I pewnie przygody lisa i wilka przez nich serwowane nie byłyby aż tak odjechane, gdyby nie fakt, że publika na pamięć zna już wyświechtane historyjki o Renarcie i węgorzach, tłustych półgęskach Isengrima czy głodnych zwierzętach. Znudzona historyjkami zbyt podobnymi do życia domaga się czegoś specjalnego. I tu Boron i Blase mogą liczyć na Joanna Sfara. Ten z kolei motywy średniowiecznej abstrakcji ma solidnie już obcykane. Przecież bez Sfara nie byłoby „Donżonu” (KLIK) (KLIK)... Jedzie więc bez ograniczeń.
„Pieśń o Renarcie” to seria właśnie dla miłośników rycerskiego Sfara, a nie Sfara bazującego na kulturze i religii Żydów - by wspomnieć serie „Kot rabina” (KLIK) czy „Klezmerzy” (KLIK). To seria z humorem – miejscami mocno abstrakcyjnym – wykorzystująca znane postacie, jednak przepuszczone przez sfarowe spojrzenie na historię. Wykorzystująca też jego dobrze znany już styl graficzny. Z chaotycznymi - na pierwszy rzut oka – drapieżnymi rysunkami i rozbijaną mocnymi plamami kolorystyką.
To seria, gdyż tom „Mistrz forteli” nie zamyka tematu poszukiwań Merlina przez Renarta i Isengrima. Całość ma zamknąć się w trzech tomach. Drugi z nich ponoć ma ukazać się jeszcze w tym roku. Ja tam czekam.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
31.01.2022, 23:40 |