NA RATUNEK KEITHOWI
Już od pewnego czasu wydaje się, że nastąpił koniec „Odrodzonej…” i za każdym razem dostajemy ciąg dalszy. Tym razem jednak akcja z miejsca zapowiada ciąg dalszy. A przy okazji trzyma poziom do jakiego przywykliśmy, więc każdy fan cyklu z pewnością będzie zadowolony.
Dalszy ciąg losów Catariny odrodzonej w świecie gry! Nadchodzi czas przerwy od szkoły, ale dla naszej bohaterki niekoniecznie oznacza to czas wolny od obowiązków! Tym bardziej, że dochodzi do niespodziewanego incydentu: Keith znika! Kto za tym stoi, dlaczego tak się stało i co się dzieje? Nasza bohaterka wraz z przyjaciółmi będzie musiała ruszyć mu na ratunek!
„Odrodzona jako czarny charakter w grze otome…” to kolejna z całkiem sporej grupy mangowych tytułów poświęconych reinkarnacji. „Dragon Ball: Odrodzony jako Yamcha”, „Shinigami DOGGY”, „Ballad x Opera” czy „Odrodzony jako galareta” to tylko niektóre z nich. Niniejsza seria godnie podejmuje temat i zapewnia rozrywkę, na jaką liczą, fanom podobnych opowieści. Szczególnie tych z komediowym zacięciem. Ten tom jest co prawda nieco bardziej mroczny, niż ostatnie, ale nadal przede wszystkim to komedia pomyłek osadzona w świecie fantasy, gdzie obśmiane zostają konwencje gry otome i romantyczne schematy.
Źródłem wszystkich komicznych sytuacji w mandze jest o dziwo nie to, a… nieudolność samej bohaterki. Catarina nie myśli. Okej, trochę myśli, sporo kombinuje, ale wynika z tego mniej więcej tyle, że mimo wszystko to myślenie jest pozorne. W jej głowie trwa nieustanny spór frakcji, jakie stanowią jej wyobrażone wersje samej siebie, a wszystko i tak najczęściej sprowadza się do wymyślenia co tu zjeść albo decydowania kto jest ładniejszy. I te sceny są jednymi z najlepszych, jakie do zaoferowania ma seria. Na tym jednak nie koniec, bo akcja też potrafi bawić, a czasem i zaintrygować. Nawet jeśli wszystko jest tu stonowane i lekkie.
W skrócie, „Odrodzona jako czarny charakter w grze otome…” to seria, przy której można się pośmiać i rozerwać w niezobowiązujący sposób. I o to właśnie chodzi. Tym bardziej, że rzecz jest naprawdę przyjemnie narysowana – chociaż debiutujący autor nie wyrobił sobie własnego stylu – i ładnie wydana. Lepiej bawić się będą co prawda dziewczyny i kobiety, niż faceci, ale i płeć brzydka nie będzie zawiedziona, co już zresztą nie raz pisałem. Jeśli trafia do Was wszystko to, co napisałem powyżej, poznajcie serię, spodoba się Wam.
|
autor recenzji:
wkp
16.03.2022, 06:16 |