POŻEGNANIE Z CLIFTONEM
To szóste spotkanie z Cliftonem. Detektywem-amatorem. Bohaterem serii komiksowej, w której mieszają się nawiązania do filmów z Jamesem Bondem oraz brytyjska flegma.
W najnowszym tomie dostajemy cztery komiksy z lat 1979-1984. Są to „Tydzień do śmierci”, „Zawał na zawołanie”, Pantera dla pułkownika” oraz „Morderczy weekend”. Fabuły do nich napisał Bob de Groot. Zilustrował Turk. A więc autorzy już u nas znani. Wiadomo czego można się po nich spodziewać. W każdej z historyjek największego z detektywów-amatorów (jak mówi o Cliftonie jedna z bohaterek) wrzucają a kolejną kryminalną pułapkę.
W „Tygodniu do śmierci” Clifton pada ofiarą pomyłki komputera „Betty” będącego na wyposażeniu MI5 (czyli Military Intelligence piąte biuro po lewej) i zostaje zakwalifikowany do zlikwidowania. W „Zawale na zawołanie” rzeczywiście mamy do czynienia z szaleńcem, który wynalazł sposób na doprowadzenie ofiar do ataku serca. Okazuje się być przez to wziętym mordercą grubych ryb brytyjskiej finansjery. W „Panterze dla pułkownika” mamy próbę zamachu na szejka Bahreya. W komiksie tym pojawia się też sama królowa Elżbieta. Wreszcie „Morderczy weekend” to jeszcze jeden kryminał, w dodatku pisany na żywo przez pewną autorkę powieści, która chce podejrzeć detektywa przy pracy.
I w żadnej z fabuł Bob de Groot nie zszedł poniżej poziomu, jaki trzyma ta seria. Żeby było jasne – nie podniósł też poprzeczki wyżej. W czterech „Cliftonach” składających się na najnowsze polskie wydawnictwo z tym bohaterem jest ten sam klimat, ten sam humor i ten sam ładunek nonsensu, jak w poprzednich tomach. Podobnie jest z rysunkami. Turk ma swój patent na wąsacza (jak zmieniał się pod wpływem piórka kolejnych rysowników można przeczytać w rozbudowanych wstępach, w jakie wyposażona jest polska edycja serii). I trzyma się go od początki do końca.
Clifton to jeden z europejskich klasyków. Do Polski trafił w roku 2018 przy okazji wizyty w naszym kraju Bernarda Dumonta, znanego jako Bedu (tak, to człowiek, który stworzył serię „Hugo”). I zdawało się, że skończy jako ciekawostka. W kolejnych latach Egmont poszedł za ciosem i wydał łącznie 6 grubych tomów (w każdym po cztery komiksy) pełnych brytyjskiej flegmy. I na szóstce na razie nasza przygoda z Cliftonem kończy się. Chociaż… Na zachodzie ukazały się jeszcze dwa albumy autorstwa duetu Zidrou / Turk. Może po dwóch następnych dostaniemy zbiorek numer siedem?
A podsumowując. Nie jest to może wielki komiks. Sprawia jednak, że gęba czytelnika parokrotnie uśmiechnie się w trakcie lektury. Słowem – jak na komiks humorystyczny spełnia podstawowe oczekiwanie. Choć nie jest niczym więcej niż tylko dobrym komiksem humorystycznym. Zresztą… Nie musi.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
16.05.2022, 23:11 |