MÓZG POPSUTY Tej mangi nie da się nie lubić, tak jak nie lubić nie da się filmów Tarantino. Owszem, może i „Chainsawmanowi” brakuje tarantinowskiej finezji i precyzji, niemniej w obu przypadkach mamy bezkompromisowo krwawą zabawę motywami, która dostarcza niezapomnianej rozrywki. I do której chce się wracać.
Denji dochodzi do wniosku, że coś się w nim popsuło. A właściwie nie coś tylko mózg. Trzeba więc szukać pomocy. Ale oto nadchodzi piekło, gdy na jaw zaczynają wychodzić prawdziwe zamiary Makimy. A i jest jeszcze tajemnica Demona Piły Mechanicznej. Szykujcie się na rzeź!
Fabuła tej serii jest absurdalna i kiczowata. W realiach świata, gdzie groza stała się codziennością, główny bohater zmienia się w ludzką piłę mechaniczną i włączy z demonami. Na tym polu seria przypomina anime „Parasite”, na szczęście jednak podobieństwa te nie rzucają się jakoś w oczy. A nawet jeśli, wynika to z zabawy konwencją, schematami i podobnymi pomysłami. I w odróżnieniu od tamtego dzieła, w „Chainsawmanie” nie brak humoru przełamującego tę ponurą atmosferę tak, by nie była dojmująca. I chociaż ja należę do ludzi będących całym sobą za takim klimatem, podejście twórcy „Człowieka piły mechanicznej” do mnie przemawia.
„Chainsawman” to poza tym połączenie uroczej acz obrzydliwej komedii z krwawym horrorem, gdzie krew i flaki latają na prawo i lewo, horrorem paranormalnym, opowieścią sensacyjną, brudną historią obyczajową i erotyką. Klimacik, nastrój czy jak chcecie to zwać też tutaj jest. Szaleni bohaterowie z absurdalnymi pomysłami dolewają tylko oliwy do ognia, a całość, jak nieraz pisałem, jest pełna dynamicznej akcji i szaleństwa. I stanowi znakomity miks nie tylko motywów, ale i horrorowych podgatunków i estetyk. I mnie to kupuje.
Tym bardziej, że autor nawet z tak tandetnie brzmiącej fabuły wycisnął wszystko, co najlepsze. Do tego „Chainsawman” jest świetnie w swej prostocie zilustrowany, ma znakomity klimat i pochłania się dosłownie na raz, w kilkanaście minut. Pod tym względem przypomina trochę „Jujutsu Kaisen”, ale jest o niebo lepszy, przyjemniejszy, milszy dla oka i co ważniejsze klimatyczny, a na to najbardziej zawsze liczyłem.
I cóż tu mogę dodać? Czy to, że po lekturze zawsze zostaje uczucie niedosytu, a czytelnik wprost nie może doczekać się kolejnej części? A może, że do tej opowieści chce się wracać raz za razem, nawet jeśli już ją znamy? Tak czy inaczej wszystko to świadczy o jej jakości i wartości i dodanie krótkiego „polecam”, będzie jedynie i tak już wiadomą kropką nad i.
|
autor recenzji:
wkp
12.04.2022, 06:16 |