CZAS ZMIAN
„Czarodziejki” powracają z piątym zbiorczym tomem swoich przygód. Swego czasu cieszyły się sporą popularnością, ale czy na tyle, by powrócić po latach? Nie wiem, niemniej dobrze się stało, bo chociaż nie jest to żadne wybitne dzieło, „Witch” oferuje czytelnikom solidną porcję ujmującej rozrywki. A chociaż to jedna długa seria, po część piątą śmiało można sięgnąć nie znając poprzednich jej odsłon.
W życiu młodych czarodziejek nadchodzi czas zmian. Ale, jak się można domyślić, w świecie magicznym również nie będzie spokojnie. Coś zaczyna się dziać, a nasze bohaterki znów będą musiały stawić temu czoła!
Pewnie nigdy nie sięgnąłbym po „Witch”, gdybym w młodości nie czytał magazynu „Produkt”. Co tamten czarnobiały magazyn komiksowy, drukujący rodzime komiksy, na dodatek takie, przede wszystkim skupione na polskiej codzienności i skierowane do dorosłych odbiorców, ma wspólnego z barwną serią skierowaną do młodych czytelniczek? Właściwie to nic, ale w większości numerów można było trafić na recenzje nowości komiksowych, a „Czarodziejki” były tam całkiem chwalone, jako naprawdę dobra rzecz dla młodych odbiorców. I chociaż w tamtych czasach jako dzieciak jeszcze (bo gimnazjum to jednak wciąż szczenięce lata były) miałem dużo innych komiksowych wydatków, a moje możliwości finansowe zbyt wielkie nie były i na poznanie „Witch” już nie wystarczyło, jak widać zapamiętałem sobie tytuł i w końcu po latach mogłem go odkryć. Czy było warto?
Tak. Nie jest to wielkie czy ambitne dzieło, to po prostu lekka, prosta i sympatyczna lektura, utrzymana w klimatach jakie znamy z wydawanych obecnie komiksów dla młodzieży, ale lepsza od nich poziomem. Ma w sobie sporo uroku, ciekawy klimat i pełnymi garściami czerpie z dokonań fantasy, jako gatunku. Wszystko to jest kierowane do nastoletnich dziewczyn i jako takie, pozostaje łagodne, delikatne i podane ze sporą dozą tekstów, ale jednocześnie nie brak tu magicznej akcji i przyjemnej nuty życiowych elementów.
Graficznie rzecz jak najbardziej pozbawiona jest czerni. Mocno mangowa kreska, połączona z barwnym kolorem, kojarzy się z kreskówkami emitowanymi w weekendowe poranki i chociaż mogłaby czerpać mniej z komiksu japońskiego – a jeśli już to robi, w nieco innym, mniej dziecięcym stylu – nadl pozostaje całkiem miła dla oka. A na pewno dla oka nastoletnich czytelniczek, które skuszą się na lekturę. I nie pożałują. Szczególnie, gdy do tego wszystkiego, co już napisałem, dorzucić jeszcze świetne wydanie.
W skrócie, jeśli macie kilkanaście lat, to rzecz dla Was. Tym bardziej, gdy należycie do przedstawicielek płci pięknej, chociaż nie jest to warunek, by dobrze się bawić. Dobrze, że po latach seria wróciła na rynek, a mi pozostaje mieć jeszcze nadzieję, że Egmont zdecyduje się na inne tego typu wznowienia. Miło by było, gdyby na rynek w formie integrala wróciła udana seria fantasy dla chłopców, jaką było „Tellos”. Tym bardziej, gdyby uzupełnić go o niewydane dotąd one-shoty.
|
autor recenzji:
wkp
02.06.2022, 06:33 |