MASKA RUSZA W PODRÓŻ
Chyba nikt nie lubi ugrzecznionych opowieści. Powiedziałbym, że ugrzecznione historie są dla dzieci, ale i one a nimi nie przepadają. Człowiek ma bowiem frustrujące życie, wieczne problemy, masę kłopotów i potrzebuje odreagować. A odreagowanie zapewniają mu mocne, ostre dzieła, od ciężkiej muzyki zaczynając, przez wyłączające myślenie gry, na krwawych horrorach skończywszy. A w świecie komiksu? Tu z pomocą przychodzą nam takie opowieści jak „Maska” stanowiące zarówno odtrutkę na codzienność i typowe opowieści obrazkowe środka, jak i po prostu kawał bardzo dobrej lektury.
Maska poszukuje kolejnych nosicieli! Czy życiowy nieudacznik, który doprowadził do tragedii zmieni się pod jej wpływem… w kogoś jeszcze gorszego? Albo jak jeszcze jeden nosiciel poradzi sobie z poszukiwaniami siostry i walką z kapłanami voodoo? A jak wypadnie Maska w rękach specjalisty od zabawek? Jakby tego było mało Maskę czeka podróż przez uniwersum Dark Horse! Będzie się zatem działo, oj będzie!
Świat amerykańskiego komiksu głównie kojarzy nam się z superbohaterami: nudnymi, zawsze poprawnymi trykociarzami w kolorowych wdziankach pomykających po niebie albo na pajęczynie, albo w jakimś wypasionym pojeździe, by pomóc pokrzywdzonym i powstrzymać tych złych. Nic dziwnego, że z przesytu takimi historiami zrodzić musiały się też te zupełnie niegrzeczne, choć oparte na tych samych schematach. Tak na rynku pojawiło się wielu antybohaterów, stanowiących połączenie schematów superhero z undergroundowym brudem postaci rodem z „Kota Fritza”, a wśród nich m.in. Lobo czy Deadpool. I, oczywiście Maska jest trochę późniejsza niż Lobo (z którym w jednym z komiksów zresztą się spotkała), a co za tym idzie nie zdolna ustrzec się porównań z nim, ale na szczęście i na tym polu broniąca się, choćby zdecydowanie bardziej kreskówkowym charakterem.
I właśnie taką kreskówką jest po części „Maska” właśnie. Tylko, że kreskówką dla dorosłych. Odpowiedzią na to, co by było, gdyby postacie rodem z „Looney Tunes” były psychopatycznymi mordercami. Tu krew leje się gęsto, bohater cało wychodzi z sytuacji w sposób, w jaki wychodzą jedynie postacie z bajek, a wszystko to, choć brutalne, pełne jest humoru, a nawet uroku i wdzięku, o co może trudno na pierwszy rzut oka ten tytuł posądzić.
To wszystko bawi. Wciąga, intryguje i potrafi okazać się przyjemnym sposobem odreagowania po ciężkim dniu, nawet jeśli za ten album odpowiadają głównie już inni twórcy. Szef Cię wkurza? Nie możesz patrzeć na ludzi? Chcesz wytchnienia od poprawności politycznej, społecznych więzów i konwenansów? Może „Maska” na dobre Cię z tego nie wyzwoli, ale na czas lektury zaprosi do świata, gdzie nie mają znaczenia i pozwoli złapać oddech. I to w jakże bezkompromisowy sposób.
|
autor recenzji:
wkp
04.05.2022, 06:24 |