TO ARMADA? TO WALERIAN? TO GWIEZDNE WOJNY? NIE! TO ISKRY!
Po pierwszej odsłonie „Iskier” zastanawiało mnie, jak rozwinie swą serię Krzysztof Łuczyński. Odsłoną drugą - „Serce z kamienia” – pokazuje, że umiejętnie lawiruje między sprawdzonymi schematami science fiction, kreując jednocześnie nową, sprawną opowieść.
W „Sercu z kamienia” Ronan Arris ze swą brygadą najemników do zadań specjalnych mają odnaleźć zaginioną córkę patriarchy Oryxty – jednej z członkiń świętego konklawe. Grupy przywódczyń religijnych autorytarnego państwa jakim jest Republika Arsyliańska. Zanim trafią na ślad dziewczyny przemierzają kolejne zakamarki kosmicznego wszechświata, w którym dzieją się „Iskry”. A gdy już do niej dotrą, okazuje się że nie ma mowy o żadnym porwaniu, ale o historii wyjętej wręcz z szekspirowskiego dramatu „Romeo i Julia”.
A to nie jest jedyna inspiracja Łuczyńskiego. Wśród nich są oczywiście „Gwiezdne Wojny” (nawet początek przywołuje na myśl od razu Lorda Vadera). Ale są też dwie komiksowe serie frankofońskie. Pierwszą z nich jest „Valerian” duetu Pierre Christin / Jean Claude Mezieres. Drugą – „Armada”, którą kreują Jean-David Morvan i Philippe Buchet. Ma więc autor inspiracje zacne. Jednak nie jest to kopiowanie.
W pierwszym albumie raziły mnie przedstawienia postaci. Przy dwójce już się do nich przyzwyczaiłem. Przy dwójce też doceniam autora za to, że otwiera kolejne szufladki, odsłania następne sekrety z budowanego z mozołem świata. Na plansze wprowadza kolejne postacie, uchyla rąbka tajemnicy z ich przeszłości – by za chwilę powiedzieć, że to temat na inną opowieść. Dzięki temu buduje sobie bazę do nowych albumów, do nowych historii.
W „Sercu z kamienia” zostawia zresztą czytelnika z urwanym motywem, który dopowie w trzecim z albumów. To też odważne posunięcie. Pokazujące, że chce mu się dalej kreować swą historię, chce mu się dalej ją wymyślać, pisać i rysować. I ciekaw jestem strasznie jak autor dalej to wszystko pociągnie. Po dwójce i „Iskry”, i Krzysztof Łuczyński mają u mnie ciągle duży kredyt zaufania.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
04.06.2022, 23:35 |