PORA PONOWNIE ODKRYĆ AMERYKĘ
Po ostatnim tomie „Dr. Stone’a” i jego rewelacjach – które może i nie zaskoczyły, bo spodziewałem się czegoś takiego, ale jednak wciąż były bardzo przyjemne – spodziewałem się, że ta część będzie bardziej epicka. Jednak coś takiego, jak lot w kosmos nie może przyjść tak łatwo i to kolejny etap, którego mamy wyczekiwać. Ale mimo nieco mniejszego rozmachu, ten tom i tak jest udany i trzyma poziom, do jakiego przywykliśmy.
Pora ponownie odkryć Amerykę! Tam właśnie wybiera się Królestwo Nauki, ale szybko pojawiają się zgrzyty, jaką obrać trasę. Ani Senku, ani Ryusui nie chcą ustąpić, każdy ma swoje zdanie, nadchodzi więc czas pojedynku, który wszystko rozstrzygnie! Ale ważniejsze jest to, co czeka na bohaterów po dotarciu do celu!
„Dr. Stone” to nic innego, jak naukowy bitewniak. A nawet, jak już kiedyś to pisałem, shounenowo-bitewniakowi odpowiednik lektur typu nauka poprzez zabawę. Tylko, że gdy w naszych rodzimych dziełach Tytus, Romek i A’Tomek uczyli nas geografii, zabytków czy stopni wojskowych, a dwaj kosmici z galaktyki Gryfa (jeśli nie wiecie o co chodzi, koniecznie nadróbcie braki w rodzimej klasyce!) zapoznawali nas z przepisami ziemskiego ruchu drogowego, bohaterowie „Dr. Stone’a” przekazują nam w przystępnej formie najważniejsze ludzkie odkrycia. I krok po kroku stara się odtworzyć je z rzeczy dostępnych w czasach bez technologii, co potrafi być fascynujące, nawet jeśli jest naciągane.
Bo któż z nas może zresztą powiedzieć, że ani trochę nie interesuje go to, jak bohaterowie mając do dyspozycji kamienie, minerały, jakieś tam mikstury etc. poradzą sobie z różnymi technologicznymi wyzwaniami, a szczególnie tym największym, które ma ich wysłać na Księżyc, prawda? Wydaje się niemożliwe, ale Królestwo Nauki udowodniło nam nie raz, co potrafi, budując czołg, komunikację czy drona, więc wiadomo, że nie zawiedzie i tym razem. To, co nas w tym wszystkim kręci to odpowiedź na pytanie, jak tego dokonają.
Jednocześnie mamy tu tym razem trochę innej zabawy, a mianowicie… gier. Nic więcej nie będę zdradzał, sami zobaczycie co i jak, ale nie będziecie zawieszeni. Poza tym tradycyjnie nauka łączy się tu z walką, dynamicznymi akcjami, przygodami humorem i obowiązkową dla gatunku dawką seksownych dziewczyn o ładnych buziach. Ale popatrzeć też jest na co, jeśli chodzi o krajobrazy, detale sprzętu i tym podobne elementy, bo wykonane są iście rewelacyjnie.
Kto lubi shouneny, bitewniaki i opowieści akcji z pogranicza science fiction i fantasy, będzie zadowolony. To dobra seria, nie wybitna, ale bardzo przyjemna i angażująca czytelnika. Ma swój klimat i urok i zapewnia dobrą rozrywkę na poziomie.
|
autor recenzji:
wkp
27.07.2022, 05:52 |