KOLEJNA WALKA O PRZETRWANIE
Widzieliście film „To my” Jordana Peele’a, jednego z czołowych współczesnych twórców kina nurtu blaxploitation, a jednocześnie jednego z najciekawszych speców od horrorów ostatnich lat? No to zasadniczy koncept cieni, jaki się w nim pojawiał, jest niemal identyczny z tym, co widzimy w „Summer Time Rendering”, dwa lata starszej od filmu Peele’a. Tu oczywiście kopać można by głębiej, aż do odcinka „Mirror Image” ze „Strefy mroku”, niemniej i tak skojarzenia między mangą i filmem Peele’a nasunęły mi się same i nie mogłem się od nich uwolnić. A wracając do nowego tomiku „STR”, jest dobry, jak zawsze i nie pozwala się nudzić ani na chwilę. Ot survivalowy horror SF w sam raz na wakacyjne popołudnia.
Rozprawienie się z cieniem Shiori to dopiero początek. Nadchodzi bowiem pora starcia także z cieniem Mio, a tu jeszcze pojawia się Ushio. I zaczyna się kolejna walka o przetrwanie!
„Summer Time Rendering” oryginalnością nie grzeszy. Temat podróży w czasie by naprawić coś? Matko, jak to wyeksploatowana kwestia, w mangach także – tak na szybko wspomnę „Tokyo Revengers” czy „Orange” (z przełamaniem tego konceptu) – a cienie mordujące ludzi? Z miejsca kojarzy się to z „Gdy zapłaczą cykady”. Tam też zresztą tematyka wracania raz po raz, swoistego „Dnia świstaka”, była eksploatowana jeszcze intensywniej, niż tutaj. A jednak „STR” jest dobre. Jest świetne. Wciąga, bawi, potrafi rozśmieszyć, zażenować, zaatakować nas widokiem majtek czy inna łagodną erotyką, a przede wszystkim rzucić się nam do oczu plamami czerni, cieniami, rozlaną krwią, trupami…
Jest w tym klimat, akcja jest świetna, zgrane motywy łącząc się z innymi zgranymi motywami, odnajdą drogę do naszych serc i umysłów, a jednocześnie pokazują, że nie ma złych tematów, nie ma tematów aż za bardzo wyeksploatowanych, są tylko twórcy, którzy popadią w sztampę i nie potrafią ich obronić. A tu bronią dobrze. Momentami nawet dobrze, wciągając i intrygując. Oryginalnością rzecz może i nie stoi, ale wykonaniem jak najbardziej.
I graficznie także seria ta sprawia mi sporo frajdy. Prostota, ale z własnym stylem, lekkość, pewna doza niechlujnej nonszalancji, gdy grafiki momentami ocierają się o szkice, a jednak dopracowanie, jednak klimat, świetna dynamika i żonglowanie różnymi estetykami, od krwawego horroru z eksplodującymi po strzale głowami i nożami w brzuchu, po delikatne, nagie dziewczęce ciała i sceny majteczkowe skaczące nam przed oczami. Za każdym razem, bez wyjątku, jest świetnie i dostarcza mi rozrywki na jaką liczyłem.
No to co? Tylko brać w ciemno, jeśli takie klimaty się lubi. Bo to rzecz dla fanów, ale nadal bardzo udana.
|
autor recenzji:
wkp
01.09.2022, 05:50 |