KOLEJNY POMYSŁ NA ZESZYTÓWKĘ
Amerykańską superbohaterszczyznę połączoną z polskim undergroundem dostajemy w pierwszym zeszycie serii „Mięcho”. Czy podjęta przez Rafała Jankowskiego próba stworzenia nowej serii właśnie zeszytowej zakończy się sukcesem?
Napisałem o połaczeniu superbohaterów z undergroundem. I tak właśnie jest. Rafał Jankowski proponuje czarno-białą opowieść z czerwonymi wstawkami, narysowaną drapieżną krechą. A jednocześnie opowieść wywodzącą się z komiksu superbohaterskiego. Czy tylko mi ta bardziej odjechana strona głównej postaci kojarzy się z Deadpoolem? Czy tylko mi czerwone wstawki na planszach kojarzą się z cyklem spod szyldu „Czerń, biel i krew” wydawanym przez Mucha Comics? To pierwsze skojarzenia. jednocześnie to jednak bohater w polskiej szarości i polskich realiach.
Przechodząc do fabuły. Karol zdaje się być zwykłym chłopakiem. Problemem są jednak wizje, jakie objawiają mu się od paru lat. Najpierw w 2008 roku widzi tajemniczą postać w masce. Ta sama postać pojawia się dwa lata później. A następnie wraca cyklicznie. Zaczyna rozmawiać z nim. Zdobywać jego umysł. Domaga się krwawych ofiar (choćby wbitego w dłoń noża). Jest jak cień podążający za Karolem po osiedlowych zaułkach, klubach, chałupie. Jak symbiot znany choćby z komiksów o Spidermanie. Przynajmniej tak to można odebrać, gdyż Jankowski po pierwszym zeszycie pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań i właściwie z ani jedną odpowiedzią. Bo może to wszytsko jest jedynie efektem choroby psychicznej.
Dla serii to dobrze. Skoro ma trwać, skoro ma się rozwijać, tajemnice należy odsłaniać niespiesznie, powoli, by nie „wyprztykać się” z pomysłów na starcie. Ale dla czytelnika? Jeśli seria miałaby utrzymany miesięczny cykl – też. Nic na razie jednak nie wskazuje na to, by tak miało się stać.
Dlatego też nie wiem, czy nie lepiej byłoby gdyby Jankowski „pocisnął” kilka rozdziałów „Mięcha” zaś Timof nie wydał ich w formie czy to grubszego zbiorku, czy produkowanych regularnie zeszytówek. Wtedy może wszedłbym w „Mięcho”. Tak obawiam się, że na ciąg dalszy trzeba będzie sobie trochę poczekać… Chyba, że wydawca za chwilę wyprowadzi nas z błędu i zaskoczy "Mięchem" z numerkiem 2 na okładce. Tak, jak zaskoczył wydając "Mięcho" pierwsze.
Lektura dla tęskniących za zeszytówkami.
autor recenzji:
Mamoń
08.09.2022, 12:23 |