DEMONY WOJNY
Wojna domowa w Hiszpanii i jej następstwa to trauma, którą każdy mieszkaniec półwyspu Iberyjskiego musi przetrawić na swój sposób. Nie dziwi mnie więc, że po temat sięgają komiksiarze. Jak Pablo Velarde, który proponuje „Epilog”.
Tytuł doskonale obrazuje z czym mamy do czynienia. Oto syn jednego z członków Falangi próbuje rozwiązać zagadkę sprzed lat. Dotyczy nieżyjącego już ojca, ale i postaci jakie nagle zjawiają się w jego życiu. A wszystko za sprawą wystawy fotografii, na której spotyka tajemniczą postać ustawiającą przy jednym ze zdjęć kwiaty… Sytuacja wydaje się być mocno surrealistyczna, zważywszy że za chwilę zdjęcie znika i nikt zdaje się o nim nie pamiętać. To jednak sprawia, że Rodrigo Mendoza – na co dzień dziennikarz od kultury – zaczyna drążyć temat. Zaczyna poznawać sekrety z życia ojca i odkrywać, że może wcale nie był z niego aż taki skurczybyk, jak mu się wydawało?
Nie poznaje jednak tytułowego „Epilogu”, do którego my mamy dostęp. Nie wie, że to jeszcze jeden element gierki, którą funduje mu ojciec. Kartuje ją jeszcze za życia, by po śmierci wzbudzić w synu litość i odrobinę zrozumienia dla jego działania. Czy świadczy to o jego słabości? O chęci pozostawienia po sobie dobrego wrażenia? Czy wręcz przeciwnie. Świadczy o chęci zemsty na potomku - za wszelką cenę - nawet zza grobu?
Komiks, jaki proponuje Pablo Velarde ukazuje się w czerni i bieli. Autor dodatkowo wprowadza szarości, gdy chce pokazać retrospekcje. W zupełności wystarcza mu to, by zbudować klimat opowieści (choć na tylnej stronie okładki mamy dwie plansze w kolorze…). Graficznie realizm miejsc miesza się tu z cartoonem przy przedstawianiu postaci. I choć fabuła nie ma nic wspólnego z humorem, nie gryzie się to w ostatecznym rozrachunku.
„Epilog” na pewno jest komiksem ważnym z punktu widzenia Hiszpanów i Hiszpanii. Porusza kwestie związane z mrocznym fragmentem historii ich kraju i życia. Jednocześnie jednak nie jest hermetyczny. To zasługa wciągającej fabuły, gdzie Velarde trąca ludzką strunę instrumentu zwanego życiem. Dzięki temu jego album broni się także poza półwyspem Iberyjskim.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
25.10.2022, 00:03 |