KONG THE KING W CYRKU
Siedem lat po premierze komiksu "Kong the KIng" dostajemy jego kontynuację. Osvaldo Medina dalej bawi się stereotypami na temat King Konga i scenami z klasycznego filmu. Ale jednocześnie porusza kwestię inności, zachowania tradycji i życia w symbiozie z naturą.
Wracamy więc do zapomnianej zatoki czaszek. Wracamy do miejsca, gdzie tytułowy bohater prowadzi spokojny żywot w otoczeniu najbliższych. Ale też wracamy do miejsca, z którego pewnego dnia ponownie zostaje wyrwany. W pierwszym tomie (KLIK) opuścił rodzinne strony, by stać się gwiazdą filmową. By stać się maszynką do zarabiania pieniędzy. Teraz czeka go podobny los. Z tym, że zamiast do świata filmu trafia do świata cyrku. Zamkniętych w klatkach zwierząt. I sam czuje się niczym zwierzę w klatce. Osamotnione, opuszczone, zapomiane, anonimowe i stłamszone przez tych, którzy mają wiecej. Kasy, ale tylko kasy.
Nasz Kong the King może jednak liczyć na bliskich. Na rodzinę, która - nie bacząc na przeciwności losu - rusza z misją ratunkową oraz starą znajomą, która rozpoznaje cień bohatera na wiszącym gdzieś plakacie promującym występy cyrkowców. Może też liczyć na towarzyszy niedoli - bliskich przedstawicieli fauny. Żyjąc w zgodzie z naturą możemy bowiem liczyć, że i ona nam się kiedyś odwdzięczy...
Osvaldo Medina - urodzony w Angoli, a mieszkający od drugiego roku zycia w Portugalii autor - zwraca poniekąd uwagę na globalizację, która dosięga najdalsze zakątki naszego świata. Tym samym doprowadzając do zerwania z tradycją miejsca, w której znajduje się też przywiązanie do otaczającego środowiska. Ale jednocześnie Medina kreuje historię o nadziei. O sile płynącej z przyjaźni i doświadczeń.
I znów proponuje niemą opowieść, zrozumiałą na całym globie. Znów proponuje komiks z przyspieszaniem i spowalnianiem akcji - jak w dobrym filmie animowanym. Z różnorodnym kadrowaniem, różnym stopniem uszczegóławiania rysunków i jednocześnie wykorzystaniem światłocienia. W jego wykonaniu broni to się znakomicie.
Zdawało się, że "King the Kong" będzie jednorazowym strzałem. Tom drugi daje nadzieję, że kolejny ciąg dalszy również nastąpi.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
18.10.2022, 23:14 |