KRYZYS NARASTA
No i najnowszy tomik „My Hero Academia” wskoczył na sklepowe półki. I fajnie, i dobrze, bo seria trzyma poziom, zabawa jest udana i chociaż całe to oczekiwanie dłużyło się – na szczęście gdzieś w międzyczasie mieliśmy jeszcze tomik pobocznej serii – i trochę od skończenia poprzedniej części zdążyło się już nam, czytelnikom zapomnieć, bawiłem się znakomicie. I już mam ochotę na więcej.
Midoriya kontynuuje swoją misję, ale czy to wszystko ma sens? Jego przyjaciele nie chcą się z tym pogodzić i… A sytuacja nadal jest bardzo ciężka. Odetchnąć można w U.A., ale czy na długo? Kryzys zatacza w końcu coraz większe kręgi…
Jak się lubi shouneny – a się lubi, miliony lubią, w końcu z mang to najpopularniejszy gatunek – „My Hero Academia” mniej lub bardziej nie da się nie lubić. Sympatyczna to rzecz, złożona ze schematów, ale są to schematy czerpane nie tylko z bitewniakowych mang, ale i z komiksów superbohaterskich. Efekt jest bardzo przyjemny nawet, jeśli czasem naciągany, a całość po prostu dobrze się czyta. A to ważne, bo „MHA” bywa serią przegadaną, choć jednocześnie pełną dynamiki i akcji. Taka jej specyfika, a liczy się po prostu to, że dobrze bawi. Nastolatków i tych starszych, na takich mangach wychowanych też.
To, co podoba mi się w serii to to, że po tych pierwszych, lekkich tomach, gdzie było dramatycznie, ale przede wszystkim było zabawnie i na lajcie, rzecz stała się mroczniejsza i idąca mniej spodziewaną drogą. Od kilku tomów rzecz wciąga mnie bardziej, niż przez cały okres jej trwania i stała się naprawdę ciekawa. Nie żeby od początku taka nie była, chociaż zdarzało się, że pewne elementy w niej zawarte męczyły, teraz nie męczy nic. I ciekawszy jest sam główny bohater, któremu zawsze brakowało wyrazistości, a teraz pewnego charakteru nabrał. A na pewno przyjemnego ponuractwa i nuty beznadziei. Ta minie, nie wątpię, ale ważne, że jest.
A i tak szata graficzna kradnie tu wszystko. Niby prostota, niby cartoonowość, niby mangowe wielkie oczy i ekspresja typowa dla Japończyków, ale jednocześnie realizm, dbałość o detale, mnóstwo szczegółów, bogate tła i masa kreskę, które można by zastąpić rastrami, ale jako rastry takiego wrażenia już by nie robiły. No wpada to w oko, dynamikę ma wręcz rewelacyjną, klimat też buduje świetny. I świetnie się to czyta, świetnie do tego wraca raz za razem i chce więcej.
No, ale na więcej musimy znów poczekać. Ale poczekam chętnie. I na to, i na poboczną serię. Zawsze warto. A gdzieś po drodze czeka nas jeszcze druga light novelka, jakoś damy radę.
|
autor recenzji:
wkp
17.11.2022, 06:15 |