POSZUKIWACZE ZAGINIONEJ ARKI
To nie jest adaptacja filmu z serii „Indiana Jones”. Ale najnowszy komiks Rutu Modan naprawdę dzieje się wokół poszukiwań Arki Przymierza.
„Kiedy pożar spalił całą Judeę, pustynię i miasta, ja, Uz z Anot, poszedłem do tuneli, które wykopaliśmy w strachu przed Babilończykami. Od podziemnej cysterny 150 łokci na północ jest wejście. W lewo, na zachód, 70 łokci. W południowym zaułku jest jaskinia z kolumną i dwoma wejściami, tam położyłem Arkę. Niech będzie błogosławiony naród Izraela.” Pozostaje znaleźć podziemną cysternę, a później ruszać zgodnie ze wskazówkami do jakich dociera Nili. Córka archeologa, który próbował zgłębić tajemnicę tuneli przed laty. Teraz ona powraca do kopania, by przed śmiercią ojca pokazać, że to on miał rację, gdzie szukać zaginionej arki. Świętej skrzyni.
I tak Rutu Modan zaczyna swoją przygotówkę, jaką są „Tunele”. Tak zaczyna swój najnowszy komiks, Czytając „Tunele” gdzieś w tyle głowy kołacze się… Tintin. W komiksie Modan też jest szalona przygoda, są odległe (od nas) kraje, podkreślona jest ich specyfika i jest odrobina naiwności, że przecież musi się udać. Że przecież Arka Przymierza czeka na Nili i jej szaloną ekipę składającą się nie tylko z Żydów, ale i Palestyńczyków. Pamiętajmy bowiem, że Bliski Wschód dość mocno pozmieniał się od czasów biblijnych. Pojawił się mur. Mamy do czynienia z dwoma zwaśnionymi społecznościami no i mamy docierające i do Izraela sygnały dotyczące państwa islamskiego.
Dlatego choć Modan tworzy przygotówkę, wyczuwa się w niej podskórnie pewne napięcie. Widać brak zaufania, brak zrozumienia w relacjach między stronami konfliktu. I kiedy Żydzi z Palestyńczykami wspólnie kopią tunele, czytelnik zastanawia się kiedy tu coś pieprznie. I tak się dzieje. Coś pieprznęło jednak mocniej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przez co Arka – jak na legendę przystało – wciąż pozostała w tajemniczym miejscu. Choć niekoniecznie tym, którego byśmy się spodziewali.
„Tunele” to zupełnie inny komiks niż dwa wcześniejsze albumy Modan - „Rany wylotowe” i „Zaduszki”. Więcej tu humoru, więcej zabawy historią kraju, religią, wierzeniami i teraźniejszością Izraela. To też zabawa ekipami archeologów, którym przyszło odkrywać dzieje w kraju murem podzielonym. I żonglerka tymi motywami, ich wymieszanie, daje efekt, którego czytelnik nie spodziewałby się. Nie ma tu ciężaru, z jakim kojarzy się tematyka żydowska. Nie ma patosu. Jest za to mnóstwo humoru wynikającego z obserwacji Modan oraz świetna, rozrywkowa fabuła. I serio, momentami czułem, że czytam nowego Tintina.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
12.12.2022, 23:24 |