"Muszę iść do roboty, a nie mam swojego ptaka"
albo "Nasikaj na mnie, szybko"
Wilhelm de la Kur ma dokonać trzech szlachetnych czynów, by dobyć Miecza Przeznaczenia. Płaczące oko olbrzyma Bizarro doprowdza innych do frustracji, gdyż powoduje powódź. Grogro ma podjąć się ważnej misji - choć nie tak ważnej, by zależał od niej los Donżonu. A Gork strzegący wejścia do Czarnej Fortecy ma odciąć bratu skrzydła i porzucić go na pustyni... W czwartym tomiszczu spod szyldu "Donżon" znów się dzieje. I to ile!
Joann Sfar (ten od "Kota rabina", "Klezmerów" sagi o "Wampirze") oraz Lewis Trondheim (on z kolei dał się poznać jako twórca cyklu "Ralph Azham" czy albumu "Lapinot i marchewki z Patagonii") nie oszczędzają bohaterów zamieszkujących donżonową krainę. A dokładniej donżonowych potworów. Czwarty tom zbiera bowiem siedem rozdziałów z cyklu "Donżon. Monstra". Są to jednak monstra kochane. Potworki, których nie sposób nie polubić. Weźmy głupiutkiego Jasia-Jasia. Rozciętego na pół stworka, który przypomina bliźniaki z "Alicji w Krainie Czarów". Weźmy vicehrabiego de Vaucansona i jego mechaniczne stworki z opowieści, która w pewnym momencie rozkręca się niczym "Godżilla". Albo podwodne stworki, które muszą zetknąć się z - UWAGA - "piekielnieszybkorosnącym koralem".
Sfar i Trondheim dalej więc wyrzucają pomysły, jakie wpadają im do głowy, by następnie przelać je na papier, nie ograniczając się przy tym co można, czego nie można. Co wypada w historii - jakby nie patrzeć - fantasy zawrzeć, a czego nie. No bo kto zabroni wprowadzić do fantasy wątek sprzedawanych horoskopów? Kto zabroni wyprawić się po piwo? Kto zabroni zburzyć w trymiga Kaczygród (skojarzenia nie są wskazane :) ? Kto w końcu zabroni zakochać się w mechanicznym sercu? Nikt. A już na pewno nie tym panom
Autorzy dalej bawi się też formą poszczególnych rozdziałów. Mamy tu szerokie spektrum od wątków mocno komediowych (w "Straszliwy Jasiu-Jasiu"), aż po mroczną przypowieść o dwóch braciach, połaczoną z sentymentalną wędrówką śladami przeszłości (w "Żołnierze honoru"). Mamy też szerokie spektrum rysowników, których panowie zaprosili do współprcacy. To Mazan, Jean-Christophe Menu (obaj z kolorami Waltera), malarski Yoann, cartoonowy Kiloffer, ekspresyjny Bezian, stosujący ligne claire Stanislas i sfarowo-trondheimowy Keramidas. Każdy z nich jednak "siedzi" w uniwersum, zaś różne kreski jakich używają pokazują, że "Donżon" może mieć wiele twarzy.
Twarzy, które z przyjemnością się poznaje.
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
17.01.2023, 22:03 |