NA SZLAKU BEZPRAWIA
Kolejna odsłona najstarszych przygód kowboja, który strzela szybciej od własnego cienia. "Wyjęci spod prawa" to szósty - w kolejności chronologicznej - album serii "Lucky Luke".
Osobiście uwielbiam zagłębiać się w te najstarsze przygody kultowych bohaterów. Kiedy ich autorzy dopiero kreują wizerunki. Kiedy scenariusze dopiero zaczynają nabierać wprawy. Kiedy legenda dopiero się rodzi. Tak jest w przypadku serii - by wspomnieć klasyki światowe - jak "Fistaszki", "Tintin" czy "Spiderman". Tak jest też z naszymi, rodzimymi klasykami - jak "Kajtek i Koko" czy też "Tytus, Romek i A'tomek". I siłą rzeczy dokładnie tak samo jest z serią, za którą stoi Morris, dopiero później wsparty przez scenariusze Goscinnego.
W "Wyjętych spod prawa" dalej mamy Luke'a z kwadratową szczęką. Postać, której rozpoznawalny wszędzie - i na Dzikim Zachodzie, i na ksiegarskich półkach - wizerunek dopiero się kształtował. Mamy też solidne wejście braci Dalton. Czterech zakapiorów znanych jako Bob, Grat, Billy i Emmett Dalton. Nie pomyliłem się. W komiksie pojawiają się ci prawdziwi Daltonowie, jacy wpisali się w dzieje Ameryki. Dopiero później w komiksie zastąpili ich „krewni” - Joe, Jack, William i Averell. Bohaterowie, bez których seria nie istniałaby. A na pewno nie byłaby tą serią, za którą pokochali ją czytelnicy.
W komiksie mamy dużo slapsticku - wszak to Lucky Luke jeszcze z lat 50. XX wieku. Mamy zabawę stereotypami na temat Dzikiego Zachodu (Indianie, szeryf-ciapa, saloon będący centrum życia towarzyskiego oraz miejscem rozrób) oraz wydarzeń, do jakich tu dochodziło (napady na pociągi, listy gończe, próby kradzieży kasy z banku). Ale mamy też spójny scenariusz. Choć można odnieść wrażenie, że Morris mógłby opowieść o Daltonach pociągnąć jeszcze dalej, a nie zamknąć temat kadrem z ich grobem.
"Wyjęci spod prawa" to - jak wspomniałem - album szósty chronologicznie, ale już 67 wydany w edycji przygotowanej przez polski Egmont. A to oznacza, że powolutku zbliżamy się do grande finale. Na liście załączonej na końcu tomu widnieją bowiem "zaledwie" 84 komiksy... Kto z tych, w których ręce w 1991 roku trafił album "Daltonowie tracą pamięć", by się tego spodziewał? Chyba mało kto, Lucky Luke przez lata bowiem miał u nas jakoś pod górkę. A tu proszę. Można? Można!
Andrzej Kłopotowski
autor recenzji:
Mamoń
27.01.2023, 23:33 |