KOT, SZCZEPIENIE I KAPELA
„Starszy pan i kot” to kolejna manga, z którą wybitnie mi po drodze. No kupuje mnie to – i jako czytelnika, i jako posiadacza kota też. Kupuje jako dramat i jako komedia. Jako rzecz o zwierzętach i ludziach i relacjach międzyludzkich, osadzonych w codzienności szarej często i smutnej także. Bawi mnie to, wzrusza. Ogólnie super jest, jakoś tak totalnie w moim guście, w mojej estetyce, niby bardziej rozrywkowo, niż jakkolwiek inaczej, ale czasem tyle trzeba. I fajnie, że jednak potrafi się to wznieść ponad rozrywkę.
No to zaczęło się dziać.! I dzieje, oj dzieje! I to jeszcze jak!
Hoshinari wrócił w rodzinne strony i jeszcze podjął decyzję: od teraz będzie grał w kapeli. Jak to będzie wyglądało? I dokąd doprowadzi bohaterów ta sytuacja? Ważniejsze jednak wydają się koty, a te też stają się częścią dramatycznych wydarzeń. Przynajmniej dramatycznych dla nich, bo oto na Fukumaru czeka wizyta u weterynarza i szczepienie! A to wcale nie koniec!
To, co zaczęło się, jako historia o przygarnięciu zwierzaka i jego psotach, szybko okazało się przede wszystkim historią o utracie bliskości, zagubieniu siebie i tej bliskości poszukiwaniu. I taki jest klimat „Starszego pana i kota” widoczny w serii od sporej już ilości tomów. I to też pozostanie z nami pewnie już do końca. Nadal zawsze będzie to historia o zwierzęcych psotach, zwierzęcym rozumowaniu i pojmowaniu wszystkiego – i tym, jak ludzie pojmują i rozumieją to, co zwierzęce. Nadal będzie zabawnie, ale zawsze też będzie to podszyte smutkiem, nostalgicznie.
I zawsze będzie to udane. Okej, w porządku, seria złożona została właściwie z tego, co kiczowate czy tandetne, ale dzięki wyczuciu, Umi Sakurai zmienia w emocjonującą, świetną opowieść, którą pochłania się z wielką przyjemnością. Jest tu humor, jest smutek, są wzruszenia, ale mamy też dużo codziennego życia, ciekawe wątki obyczajowe, a także mnóstwo słodyczy i po prostu wyśmienitego wykonania tego wszystkiego. Pisałem to nie raz, powtarzam zawsze, bo to tworzy tę mangę i daje jej ten unikatowy charakter, który cenię.
No i, jak już pisałem, nawet gdy coś jest naciągane, każdy czytelnik z ochotą przymyka na to oko. Bo liczy się to, jak rzecz trafia do serca, jakie uczucia wzbudza, emocje. I ile ich wzbudza. A wzbudza masę. Przy okazji świetnie się to czyta. I bardzo ładnie to wszystko wygląda, choć proste jest przecież i takie delikatne.
W skrócie, coś świetnego. Coś bardziej do odbierania emocjami, niż głową. Uroczego, słodkiego, a jednak dojrzałego.
|
autor recenzji:
wkp
27.01.2023, 06:06 |